Częstochowski Dziki Zachód
- Published in cz.LifeStyle
Lucky Luke byłby zachwycony i z pewnością dogadałby się z braćmi Dalton, gdyby tylko przyszło mu rozwiązywać konflikty z niezdarnymi gangsterami w jedynym na mapie Częstochowy miejscu, w którym można czuć się naprawdę jak na Dzikim Zachodzie.
Lucky Saloon – bo o nim mowa – to pub znajdujący się na Częstochowskim Biznes Centrum. Przed wejściem prawdziwy „saloonowy” szyld, a po wejściu do środka przenosimy się w prawdziwy kowbojski świat.
Zaczęło się 14 maja 2005 roku koncertem bluesowej grupy „Ajakże”. W „Luckim”, jak mówią o lokalu jego bywalcy nastąpiła pełna mobilizacja. – Jeszcze o 19:30 wklejaliśmy karty do menu – opowiada Artur Baran, właściciel lokalu. – Nie do końca wyglądały tak jak powinny, ale to nie było ważne.
– Kiedy wpadłem na pomysł Lucky? – opowiada dalej Artur – Rok wcześniej zakończyłem swoją przygodę z Flinston Pubem, ale nie chciałem kończyć przygody z – że tak powiem – gastronomią. Chciałem dalej „iść w kreskówki”, więc padło na Dziki Zachód. Chciałem także stworzyć klimat muzyczny dla ludzi o nieco innych gustach niż „Uh la la la” Alexii – śmieje się właściciel. – U nas można posłuchać muzyki z lat osiemdziesiątych, czy dziewięćdziesiątych, a nie tego, co słychać wszędzie, czyli „łubu-dubu”.
I faktycznie po wejściu do pubu wita nas „Come as sou are” Nirvany, a nie sprzeczka Rihanny z Eminemem ( z całym szacunkiem dla ich twórczości). Klimat przyjemny, obsługa miła, orzeźwiające napoje…Wszystko to, czego może oczekiwać częstochowianin w upalny letni dzień. Zimą zaś chłodne napoje zastępują rozmaite rozgrzewające trunki. Ponadto każdy klient dostaje miseczkę orzeszków na przekąskę. A dla bardziej głodnych w menu jest cała lista ciepłych przekąsek. Jest także dobra wiadomość dla kierowców. Artur Baran w trosce o swoich zmotoryzowanych klientów zamontował przy wyjściu alkomat. Tak więc nawet klienci, którzy przybyli na koniu (a raczej koniach…mechanicznych) nie wyjadą spod salonu na podwójnym gazie.
Katarzyna A. Bednarek