Red: Piotrze fotografujesz naszych Aktorów od wielu lat, to są setki, ba tysiące fotogrfii ze spektakli. Wykonałeś też sporo plakatów. Czy taki bagaż doświadczenia pozwala jeszcze mieć „świeże oko”?
Piotr Dłubak: No, spróbowałbym inaczej... Rozwijamy się wspólnie, razem przechodzimy przez te wszystkie inscenizacje, premiery i chimery, a było ich od lat 90. około 150. Plakatów zrobiłem około 40. Portretuję twórców do teatralnych wydawnictw non stop, mam kontakt ze „świeżymi” artystami to i oko musi takie być.
Zestaw zaprezentowanych portretów jest taką zbiorową wizytówką zespołu, czy opierałeś się na jakimś planie, stylizacji? Jak mocno ingerowałeś, proponowałeś kształt wizerunków?
Tak, jak to było?... Chyba z każdym inaczej. To rodzaj sprytnego określenia pola działania zasięgu spotkania, znajomość z portretowaną osobą niweluje pierwotne zaciekawienie, usypia, odbiera ekscytację po części, więc jest trudniej. Zdjęcie to zatrzymanie na zawsze w jednej teraźniejszej chwili. Jeśli jest nasza wpólna, to mamy prawdę i gotowy portret. To tyle z metafizyki, dalej to godziny rzemieślniczej pracy nad obrazem - rozterki i cierpienie wcześniej już rozchwianego twórcy.
Dziękujemy za rozmowę i zapraszamy do oglądania fotografii Piotra Dłubaka.