Banner Top

Portrety z rozmową w tle

Nieustający eksperyment

Jedna z barwniejszych postaci polskiej sztuki współczesnej – performer, grafik, scenograf, twórca land artów, piewca „kingsajzu” – Jarosław Koziara – w rozmowie z Dominiką Radkowską.

Co spowodowało, że odchodząc od stołu kreślarskiego i prasy graficznej, wyszedłeś w przestrzeń i zacząłeś przenosić kręgi, mandale, ryby, żaby – w wielkiej skali – na łąki, pola, do kamieniołomów? A potem propagować sztukę ziemi poprzez Land Art Festiwal?
Urodziłem i wychowałem się na wsi, więc od zawsze miałem kontakt z naturą. Mój ojciec był, i jest nadal, aktywnym pszczelarzem. Z racji tych zainteresowań rodzinnych poszedłem do Technikum Pszczelarskiego. Tam – gdy okazało się, że było zapotrzebowanie na jakieś działania plastyczne, które zrealizowałem – ktoś powiedział, że widzi w mojej pracy znamiona talentu, który można by rozwijać w uczelni wyższej.

Imperatyw Janusza Rafała Głowackiego

Dzisiaj tj. 27 marca w Regionalnym Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w „Konduktorowni” odbędzie się wernisaż wystawy malarstwa cenionego artysty i pedagoga, Janusza Rafała Głowackiego.

Rafale, jak ty się właściwie nazywasz?
Ach, mam z tym nieraz duże problemy.

Ale obrazy sygnujesz jako Janusz Rafał Głowacki. Czy aby nie dlatego, by nie mylić ciebie z Januszem Głowackim, pisarzem, dramaturgiem?
Nie! Metrykalnie nazywam się Janusz Leszek Głowacki. Rafał jest od bierzmowania, ale od dziecka tak właśnie na mnie wołano: rodzina, szkoła,  koledzy... Koleżanki również.

Piękna i ambitna

Zapracowana, bardzo zajęta, lecz wciąż żądna nowych wyzwań. Częstochowianka o typowo słowiańskiej urodzie, której marzy się stąpanie po czerwonym dywanie.  Marzycielka i perfekcjonistka: Martyna Kowalik.

Uciekłaś z Częstochowy studiować do Warszawy. To było Twoje marzenie?
Tak. Od dziecka przyjeżdżałam do stolicy w odwiedziny do wujostwa. Wszystko było tu większe, ładniejsze, lepsze. Zafascynowała mnie ta różnica, dlatego pokochałam Warszawę i  uwielbiam to miasto!

Hamletowskie wyz-w/n-anie

Za nami jedna z największych premier Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie.

O „Hamlecie”, rozwoju kariery zawodowej oraz życiu rodzinnym rozmawiamy z Maciejem Półtorakiem, najzdolniejszym i najprzystojniejszym okazem częstochowskiej sceny artystycznej.

Dyrekcja teatru, zazwyczaj dość sceptyczna, chwaliła „Hamleta” jeszcze przed premierą.
Spektakl w oczach dyrekcji jest oceniany na dobry, mało tego, wszyscy przygotowaliśmy się na sukces szekspirowskiego dramatu i jesteśmy pełni nadziei, że wystawiana obecnie sztuka przypadnie do gustu częstochowianom.

Idee napotkały technologię

BIONULOR, czyli Sebastian Banaszczyk – aktor, muzyk, pedagog – w rozmowie z Dominiką Radkowską.

Jako Bionulor działasz od 2006 roku. Wtedy pewnie zaczęły powstawać pierwsze utwory na debiutancka płytę. Kiedy wykiełkowała ta muzyczna gałąź Twojej twórczości i jak to wyglądało?
Ta gałąź kiełkowała bardzo długo, bo od dzieciństwa. Odkąd pamiętam, chciałem tworzyć muzykę. Oczywiście wtedy nie mogłem urządzić sobie domowej pracowni na kształt Eksperymentalnego Studia Polskiego Radia, w której mógłbym zajmować się dźwiękiem, a dostęp do komputerów i technologii cyfrowych pomocnych w tego typu działalności był znacznie bardziej ograniczony niż dzisiaj. Nie miałem zresztą takiej muzycznej erudycji, zainteresowań i potrzeb jak obecnie. Ale bawiłem się w muzykę w bardziej konwencjonalny i dziecięcy sposób.

„Retro – dusza” Sylwii Oksiuty

Rozmowa z Sylwią Oksiuta, aktorką Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie.

Urodziłaś się na Podlasiu – wychowałaś w Strabli.  Masz wschodnią duszę?
Jeżeli dusza kresowa charakteryzuje się sentymentalizmem, to zapewne ją  mam.  Śmieję się często, że mam „retro – dusze” i  urodziłam się nie w tej epoce, co trzeba. Kolekcjonuję kapelusze (duszochrony) i wspomnienia... Ludzie żyją „tu i teraz”, a ja często sięgam wstecz... Podobno osobowość w jakiejś części kształtują ludzie i miejsca. Jeżeli tak jest – to z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jestem STĄD, czyli ze wschodu.

Człowiek ma w sobie wielokrotność

Z Konradem Ludwickim – pisarzem i krytykiem sztuki – rozmawia Dominika Radkowska.

Dominika Radkowska: Fernando Pessoa – oryginalny twórca poezji i prozy – stworzył również postacie poetów i pisarzy, przez których przemawiał. Czy właśnie dlatego wybrałeś jego „Księgę niepokoju”, aby wędrując po jej kartach zanalizować  zagadnienie pisarstwa w literaturze europejskiej dwudziestego wieku?

Konrad Ludwicki: W pisaniu rozumianym jako egzystencja Fernando Pessoa jawi się jako ten, który poszedł najdalej. Jego bycie stało się pisaniem autopsyjnym – nic nie miało większego sensu, co nie było związane z tworzeniem.

Nie da się zilustrować poezji

Sebastian Ludwik Kudas – rysownik, scenograf krakowskiej Piwnicy pod Baranami – w rozmowie z Dominiką Radkowską

Dominika Radkowska: Znalazłeś się w Piwnicy pod Baranami jeszcze jako licealista. Zanim to nastąpiło, jakie miałeś plany na życie? Piwnica pewnie zdeterminowała Twoje dalsze poczynania?

Sebastian Kudas: Do Piwnicy trafiłem mając 16 lat – w tym wieku nie ma się jeszcze poważnych planów na życie – i ja również nie miałem. Byłem jeszcze prawie dzieckiem, w dorosłość wkraczałem pod okiem piwniczan – więc to miejsce i ci ludzie stali się czymś najbliższym dla mnie. Prywatnie i zawodowo.

Banner 468 x 60 px

Banner 468 x 60 px