Historie Jarosława Kapsy. Opowieść pierwsza
- Published in Zdarzyło się tutaj

W IMIENINY HITLERA - Budynek banku ING Śląski przy Alei Najświętszej Maryi Panny swym neorenesansowym kształtem symbolizuje pewność i bezpieczeństwo obrotu pieniężnego. Ten nobliwy obiekt był miejscem jednej z najbardziej zuchwałych akcji w latach okupacji hitlerowskiej. W biały dzień, prawie na oczach niemieckiego wojska i policji, w dniu urodzin Hitlera, grupa żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych opanowała bank zabierając 2,6 mln złotych. Brawurową akcją dowodził ksiądz Feliks Kowalik z parafii Czermna pod Końskimi.
W kwietniu 1943 r Aleje nosiły miano Adolfa Hitlera. Mieszczący się pod numerem 34 Bank Emisyjny zajmował się obsługą ludności polskiej w zakresie dozwolonym przez okupanta. Z tego względu zatrudniono polski personel: dyrektorem był Ignacy Bazylski, głównym kasjerem Janusz Oczko.
Bank już przed wojną uchodził za nadzwyczaj bezpieczny; skarbiec chroniony był elektrycznym systemem blokad. Dodatkowym zabezpieczeniem w czasie wojny było bezpośrednie połączenie alarmem z mieszcząca się w pobliżu na ul. Kilińskiego siedzibą gestapo. Instytucje niemieckie zajmowały znajdujące się w sąsiedztwie banku kamienice. Pomysł napadu na taką fortecę wydawać się mógł szaleństwem. A już zwłaszcza myśl, by dokonać tego w czasie, gdy wojsko niemieckie defiluje po Alejach i placu Biegańskiego z okazji urodzin swojego Fuhrera...
Po odmowie scalenia z AK Narodowe Siły Zbrojne nie dysponowały materialnym wsparciem. Zdobywanie środków w walce było jedyną możliwością finansowania działalności. Przez pół roku sztab lokalnej organizacji NSZ w Częstochowie analizował możliwości zdobycia pieniędzy drogą ekspropriacji (tak, nawiązując do tradycji 1905 r nazywano zdobywanie środków materialnych przemocą). Komendantem VI częstochowskiego Okręgu NSZ był mjr Stanisław Nowak „Zygmunt”, szefem sztabu kpt Tomasz Jarczewski „Tomasz”, kierownikiem Akcji Specjalnej por. Stanisław Szajna „Esman”, w przygotowaniu akcji uczestniczył także przybyły z Radomska Jan Załęski „Okoński”. Poprzez niego pozyskano pomoc żołnierzy AK-NOW z Radomska dowodzonych przez Mieczysława Brzuchanie „Jerzego”, a następnie wsparcie ze strony niezależnej grupy byłych partyzantów „Hubala”,Ochotniczej Brygady Obrońców Ojczyzny, dowodzonej przez ks. Feliksa Kowalika „Zagłobę”,działającej w okolicach Końskich. Pomoc zewnętrzna była niezbędną, istniała obawa przed dekonspiracją siatki częstochowskiej.
https://cz.info.pl/zdarzylo-sie-tutaj2/historie-jaroslawa-kapsy-opowiesc-pierwsza#sigProId80a18dd52b
Plan zuchwałego ataku powstał na początku 1943 r. W lutym żołnierze „Zagłoby” rozbroili przebywających na wczasach w majątku Kluczewsko pod Włoszczową żołnierzy Wehrmachtu. Zdobyte mundury i broń ukryto we wsi Sokola Góra, a następnie w Kietlinie pod Radomskiem. 19 kwietnia w firmie prowadzonej w Radomsku przez volksdeutcha Otto Weinerta zamówiono na następny dzień samochód ciężarowy do transportu mebli. Ciężarówkę napędzana tzw holz-gazem ( gazem ziemnym) prowadzona była przez Grzegorza Krućko „Wańka”, żołnierza radomszczańskiego NOW-AK. Wypożyczony samochód wyjechał rano 20 kwietnia z Radomska,o godz.9.00 we wsi Folwark wsiedli umówieni uczestnicy akcji, wyposażeni w przewiezioną z Kietlina broń i przebrani w mundury Wehrmachtu. Ośmiu przebranych żołnierzy jechało na pace, „Zagłoba”, „Wańka” i „Orzeł” po cywilnemu w szoferce. Pod częstochowski bank grupa dotarła o 10.00; w tym samym czasie niemieccy żołnierze gromadzili się na pl. Biegańskiego przygotowując do zaplanowanej defilady.
Przed bankiem oczekiwało trzech, częstochowskich żołnierzy NSZ, w tym szef Akcji Specjalnej „Esman” i Władysław Kołaciński „Żbik”. Ich zadaniem było ubezpieczenie akcji. Ubrani po cywilnemu „Zagłoba” i „Orzeł” weszli do banku niosąc walizki, umundurowani partyzanci szli za nimi udając obstawę. Na portierni błyskawicznie rozbrojono i związano strażnika bankowego volksdeutcha Józefa Gierlicha i granatowego policjanta Karola Tyrasa. Ich miejsce zajął Jan Załęski „Okoński”. „Zagłoba” wpadł do sali kasowej oddał strzał ostrzegawczy w sufit, wołając:„ręce do góry ! Jesteśmy oddziałem desantowym, zbieramy pieniądze na akcję podziemną”. Obecnych na sali 19 osób potulnie podniosło ręce i ustawiło się pod ścianą. Otwarcie sejfów zabezpieczonych zamkami zasilanymi prądem elektrycznym, okazało się trudną operacją. Przez to akcja trwała blisko 40 minut; dla czekającej na zewnątrz obstawy wydawało się to wiecznością. W końcu się udało, z zapakowanymi do walizek pieniędzmi żołnierze wybiegli z banku, zabierając jako zakładnika Gierlicha. Ksiądz „Zagłoba” przed wyjściem pokwitował odbiór 2,6 mln zł, uprzedził obecnych by jeszcze przez 2 godziny nie alarmowali policji, bo bank będzie obserwowany. Alarm nastąpił wcześniej – przed bankiem Gierlich uciekł z rąk żołnierzy i krzykiem zaalarmował otoczenie. Usłyszał go funkcjonariusz gestapo i pobiegł po pomoc na Kilińskiego. W tym samym kierunku ruszyła ciężarówka z uczestnikami akcji, skręciła z Alei w ul. Kilińskiego, przejechała obok siedziby niemieckiej policji, potem przez ul. Jasnogórska do trasy wylotowej na Radomsko ( ul. Warszawska). Tuż za granicą miasta ciężarówka skręciła w drogę w kierunku Św. Anny – Koniecpola. Zasilany holz-gazem pojazd nie mógł jechać z prędkością szybszą niż 40 km. Na szczęście pościg niemiecki ruszył prosto na Radomsko. W pobliżu Św. Anny, partyzanci zatrzymali samochód osobowy wiozący Niemca, zarządcę fabryki w Koniecpolu. Do zatrzymanego mercedesa przeładowano zarekwirowane pieniądze, ksiądz „Zagłoba” odwiózł je szczęśliwie do swojej parafii. Pozostali partyzanci uciekali dalej ciężarówką ściągając na siebie pogoń gestapo. Pościg prowadzony przez szefa wywiadu gestapo Wilhelma Laubnera dogonił uciekających w pobliżu Dąbrowy Zielonej. Partyzanci ostrzeliwując się uciekli do lasu, Laubner nie ryzykując walki zatrzymał pościg oczekując na pomoc. Ta decyzja uratowała partyzantów. Wozami fornali z majątku Dąbrowa Zielona dojechali pod Maluszyn, a stamtąd kolejnym wynajętym wozem do Krzętowa. Tu oddział rozformowano, każdy już indywidualnie wrócił do domu.
https://cz.info.pl/zdarzylo-sie-tutaj2/historie-jaroslawa-kapsy-opowiesc-pierwsza#sigProId520f886b3c
Fama o zuchwałym zamachu rozniosła się po Częstochowie. Mieszkańcy a także Niemcy przekonani byli, że akcję przeprowadzili angielscy komandosi. Zdobyte pieniądze rozdysponowano w porozumienie z reprezentującym Delegaturę Rządu żołnierzem AK-NOW Władysławem Pacholczykiem, przeznaczając je na pomoc rodzinom uwięzionych i wydawanie pisma „Walka”. Akcja przeszła do legendy miejskiej, choć z przyczyn politycznych ani w czasie okupacji, a tym bardziej po jej zakończeniu, nie ujawniano autorstwa NSZ. Losy uczestników śmiałego napadu na bank odzwierciedlały dramat naszej najnowszej historii. Szef sztabu okręgu NSZ „Tomasz” Jarczewski zginął w Powstaniu Warszawskim, Jan Załęski „Okoński” aresztowany przez UB spędził 3 lata w więzieniu, Mieczysława Brzuchanie aresztowało NKWD, trafił na 3,5 roku do łagru na Syberię. Trzy lata w więzieniu UB spędził po wojnie odważny dowódca ksiądz Feliks Kowalik „Zagłoba”. „Żbik” Kołaciński uratował się uciekając na zachód, jego przyjaciela i dowódcę „Esmana” zabili Niemcy.
dla cz.info.pl: Jarosław Kapsa
Na podstawie:
Relacja Jana Załęckiego „Okońskiego” spisana w 1989 r w Radomsku; maszynopis w zbiorach autora.
W. Kołaciński „Żbik” „Między młotem a swastyką”. Wyd. Słowo Narodowe. Warszawa 1991
J. Pietrzykowski „Tajemnice archiwum gestapo” Śląski Instytut Naukowy Katowice 1989
L. Żebrowski „Narodowe Siły Zbrojne” Burchard Edition Warszawa 1994.