Nie da się zilustrować poezji

Sebastian Ludwik Kudas – rysownik, scenograf krakowskiej Piwnicy pod Baranami – w rozmowie z Dominiką Radkowską

Dominika Radkowska: Znalazłeś się w Piwnicy pod Baranami jeszcze jako licealista. Zanim to nastąpiło, jakie miałeś plany na życie? Piwnica pewnie zdeterminowała Twoje dalsze poczynania?

Sebastian Kudas: Do Piwnicy trafiłem mając 16 lat – w tym wieku nie ma się jeszcze poważnych planów na życie – i ja również nie miałem. Byłem jeszcze prawie dzieckiem, w dorosłość wkraczałem pod okiem piwniczan – więc to miejsce i ci ludzie stali się czymś najbliższym dla mnie. Prywatnie i zawodowo.

kudas-01
kudas-02
kudas-03
kudas-04
kudas-01
kudas-02
kudas-03
kudas-04

Robiłeś już wtedy rysunki?
Nie, na początku Piotr Skrzynecki nie miał chyba pomysłu na mnie i nie sądzę, żeby traktował serio kręcącego się przy nim szesnastolatka. Byłem chłopcem na posyłki, pomagałem przy robieniu dekoracji Janinie Garyckiej, robiłem gazetki ścienne z wycinków prasowych. I czułem się szalenie ważny i wybitny. Pierwszy rysunek wykonałem pół roku po przyjęciu do Piwnicy – do "Dziennika Piwnicy pod Baranami" – kroniki towarzysko-artystycznej redagowanej przez Piotra Skrzyneckiego, a ukazującej się co tydzień w "Dzienniku Polskim".

Pamiętasz, co przedstawiał?
Mój pierwszy rysunek do "Dziennika Piwnicy" to był diabełek, okropny zresztą, zapowiadający wystawę, którą zorganizowałem w listopadzie 1995 roku w Piwnicy pod Baranami. Oprócz mnie wzięli w niej udział Krystyna Zachwatowicz, Jerzy Skarżyński, Kazimierz Wiśniak – a także Piotr Skrzynecki (który narysował kropkę i odniósł sukces).

Dbasz o scenografie piwnicznych występów. Zajmujesz się również kostiumami czy artyści na koncertach, recitalach występują częściej w tym, w co ubrali się spontanicznie?
Artyści występują w swoich ubraniach. Sporadycznie – o ile utwór tego wymaga – przebierają się i wtedy służę radą i pomocą. Jeśli jej potrzebują i chcą.

Jak wygląda u Ciebie proces ilustrowania tekstu?
Bardzo długo zabieram się do rysowania, ponieważ to zajęcie pracochłonne, a ja jestem leniem. Kiedy się już zmuszę – siadam i rysuję. I staram się myśleć o czymś innym – słucham muzyki albo włączonego w drugim pokoju telewizora. Nie, nie ma w tym nic więcej poza skrobaniem po papierze.

Czy, gdybyś nie ilustrował poezji, byłbyś jej czytelnikiem?
Czytelnikiem poezji byłem zawsze, nauczono mnie tego w domu – pielęgnowano w liceum. I poezja jest wciąż obecna w moim życiu. Poezji nie da się zilustrować – zresztą po co? Ilustracje zabijałyby wyobraźnię czytelnika.

Opowiedz, proszę, o współpracy z Wisławą Szymborską, Ewą Lipską, Janem Nowickim. Twoje ilustracje do ich tekstów są oparte głównie na lekturze tekstu czy również na osobistej relacji z tymi artystami? 
Moje rysunki – nie tak liczne – były robione na ogół do felietonów lub zabaw literackich i miały za zadanie wzmocnienie czy podkreślenie stosownych fragmentów tekstu – istotna była oczywiście lektura, ale najważniejsze – moje skojarzenia. Jeżeli moje prace pojawiały się w sąsiedztwie poezji – to raczej na zasadzie partnerstwa i uzupełniania się. I tu także lektura – ale przede wszystkim moje emocje, które kojarzyłem i znajdowałem w czytanym wierszu.
Przyjaźnie z poetami nie miały nigdy specjalnego wpływu na moje rysowanie. W odróżnieniu od innych artystów, poeci nie lubią rozmawiać o swoich wierszach. Lubią rozmawiać o polityce, plotkować, swatać, marzyć o wygranej w lotto. Są wbrew pozorom ludźmi dowcipnymi i kochającymi życie (także towarzyskie).

Na czym polegały działania grup artystycznych, które współtworzyłeś – Chwilowej Grupy Artystycznej TRIO i Grupy Apokryficznej? Działaliście plastycznie i muzycznie?
To były próby zrobienia czegoś wspólnie – próby ludzi darzących się szacunkiem, a działających na różnych polach sztuki. Zakładałem te grupy z chęci zrobienia czegoś nowego z ludźmi, których byłem fanem. Chwilowa Grupa Artystyczna TRIO – to był wspólny, plastyczny żart Jana Kantego Pawluśkiewicza i mój, do którego zaprosiliśmy Grzegorza Turnaua, uważając, że grupa plastyczna powinna mieć kierownika literackiego. Grupa Apokryficzna założona z Basią Stępniak i Maćkiem Dancewiczem wynikła ze wspólnych zainteresowań i inspiracji. Rysowałem, pisaliśmy wiersze, muzykę do nich pisali Pawluśkiewicz, Konieczny, Zarycki, wydawaliśmy tomiki. Wreszcie – ukazała się płyta. Nie myśleliśmy o żadnych przesłaniach czy założeniach – po prostu chcieliśmy coś wspólnie stworzyć.

Masz swojego mistrza wśród rysowników?
Wielu: Saul Steinberg, Edward Gorey, Topor, Art Spiegelman, Sempe, Daniel Mróz, Henryk Tomaszewski. A także Jerzy Skarżyński, Wiesław Dymny, moja przyjaciółka Joanna Rusinek...

Podobno jesteś wielbicielem seriali. Co Cię w nich interesuje? Śledzisz na bieżąco losy bohaterów?
Bardzo lubię tandetne kino i tandetną telewizję. Nic mnie w nich nie interesuje – śmieszy mnie. To jak zbieranie kiczowatych przedmiotów przez Wisławę Szymborską.

Czego nauczyłeś się od scenografów, którzy współtworzyli Piwnicę – Kazimierza Wiśniaka, Krystyny Zachwatowicz i innych?
Bezinteresownej miłości do Piwnicy – od nich jako piwniczan. Jako scenografów – gustu. I nonkonformizmu. I to ostatnie najbardziej sobie cenię w sobie.

dla cz.info.pl rozmawiała Dominika Radkowska, foto: Piotr Dłubak