Bezpieczność

Dzieci można spacyfikować bez użycia siły, by nie zadawały niezręcznych pytań. Służy temu doświadczenie praktyki edukacji publicznej. Gorzej z dorosłymi, ich, co najwyżej, można zagadać, ogłupić propagandową wrzawą...

Pytania nie znikną. Jeśli poważnie myślimy o wyborze Prezydenta Rzeczpospolitej, to nie traćmy czasu na dyskusję o chorobach nowotworowych, o wysokości emerytur, o rusko-polskim węglu, lecz pytajmy o najważniejsze. O tym jak Prezydent wywiązuje się, lub zamierza wywiązać z obowiązków podstawowych, zawartych w art 126 Konstytucji.

Ma on czuwać nad przestrzeganiem Konstytucji, a także stać na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa. Sprawy wcześniej wymienione też do bagatelnych nie należą, ale są one w gestii rządu i parlamentu; Prezydent RP pilnować musi by były one załatwiane w sposób zgodny z Konstytucją i nienaruszający bezpieczeństwa państwa.

Starszym owe bezpieczeństwo państwa kojarzy się ze słowiańską „biezpiecznost”, od której wzięła się „bezpieka” (esbecja, ubecja itd.), czyli stan, w którym „państwo” czuje się coraz bardziej bezpieczne, a obywatel coraz bardziej przerażony. Jest to taki moduł cywilizacyjny, od Iwana Groźnego po W. Putina, który czasem próbowano u nas zaszczepić. I chyba próbuje się nadal, o czym świadczy historia pana Mariana Banasia. Pan ten pełnił wysokie funkcje w administracji rządowej, wiązało się to nie tylko z zaufaniem, jakim go obdarzało kierownictwo państwa. Zaufanie to jedno, kontrola to drugie; więc jako urzędnik, który uzyskał dostęp do najściślejszych tajemnic, jako urzędnik decydujący o miliardach złotych płynących od podatników; przejść musiał skrupulatną kontrolę przeprowadzoną przez służby specjalne, kontrolę obejmującą całe jego życie prywatne i życie prywatne jego rodziny. Uznany za kryształowego pan Banaś został wybrany najwyższym kontrolerem państwa: Prezesem NIK. Przestał tym samym być zwykłym panem Banasiem, stał się reprezentantem konstytucyjnego organu państwa.

Pominę tu znane wszystkim historie związane z ujawnieniem przez media pewnych, niechlubnych, faktów związanych z panem Banasiem. Pominę dziwnie samokrytyczne deklaracje rządzących, ze ponoć niedostatecznie pana Banasia sprawdzano. Ani one, ani zadeklarowana utrata zaufania przez tzw. „najwyższe kierownictwo partyjno-rządowe”, nie zmieniają statusu formalnego pana Banasia; do końca pięcioletniej kadencji będzie on najwyższym kontrolerem państwa. W sprawach związanych z wykonywanymi kontrolnymi czynnościami przysługuje mu nadzwyczajna ochrona; gwarancja jego niezależności. Dokładnie mówi o tym art 127 par. 3 Kodeksu Karnego „kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe konstytucyjnych organów Rzeczpospolitej”... podlega karze więzienia od roku do 10 lat. Jest to w KK określone jako przestępstwo przeciw Rzeczpospolitej, a więc rodzaj czynu godzącego w bezpieczeństwo państwa.

Mogę, po ujawnionych przez media informacjach, mieć ograniczone zaufanie do pana Banasia. Nie mogę jednak na tej podstawie negować wyników kontroli NIK, ani tym bardziej wymuszać na kontrolerach tuszowania moich przewinień. Pan Banaś, jako Prezes NIK, przedstawił wyniki kontroli dotyczącej nagannej bezradności organów państwa wobec afery GetBack; podobnie upublicznił wyniki kontroli negatywnie oceniającej wykonanie projektu Ministerstwa Sprawiedliwości o pracy więźniów. W żadnym wypadku przedstawienie wyników kontroli NIK nie można określić jako prywatną opinię pana Banasia, jako rodzaj zemsty za złe słowa padające z ust dawnych kolegów. Prezes osobiście nie wykonuje kontroli, inspektorzy NIK chronieni są w swej niezależności, kierują się wyłącznie prawem, a nie sugestiami przełożonych. Wynik kontroli NIK jest jak wyrok sądowy; nie można go lekceważyć, bagatelizować czy relatywizować.

Prezes NIK zapowiedział m.in. kontrolę wydatków w służbach specjalnych. Trudno nie dostrzegać sensu takiej kontroli, zwłaszcza po medialnych doniesieniach o aferalnych „wpadkach”, wynikających z żenującego stanu kontroli wewnętrznej. Po zapowiedzi tej kontroli, a także innych, niewygodnych dla rządzącej grupy, nastąpiły tzw. zlecone przez prokuraturę czynności, polegające na zatrzymaniu syna Prezesa NIK, na rewizji pomieszczeń mieszkalnych Prezesa NIK i jego najbliższych, a także na próbie wejścia i zrewidowania gabinetu służbowego Prezesa NIK (celowo wskazuję funkcję a nie nazwisko represjonowanego). Tego rodzaju działania postrzegać można w kategorii przestępstwa określonego art 127 par 3 KK. Sprawa kontroli prawdziwości oświadczeń majątkowych pana Banasia ciągnie się od miesięcy, można już było dawniej dokonać wszelkich czynności, a podejrzany co miał zamataczyć, to już to dawno zrobił. Nie ma podstaw by twierdzić, że pan Banaś popełnił jakieś nowe przestępstwo i wejście s.s. (służb specjalnych) powodowane było chęcią złapania go „na gorącym uczynku”. Nie ma więc logicznego sensu aktywności s.s. jak tylko pokazanie: spróbuj o nas coś złego powiedzieć, a my ciebie zniszczymy, wsadzimy także twojego syna. Innymi słowy jest to forma przemocy lub groźby bezprawnej mającej na celu wywarcie wpływu na czynności urzędowe konstytucyjnego organu państwa.

Problem, i to poważny, w tym, że ową przemoc i groźbę bezprawną zastosowały inne organy państwa, które mają wręcz obowiązek ochrony praworządności i bezpieczeństwa państwa. Kto zna historię, ten wie, że to się zdarza. Nawet w Stanach Zjednoczonych ludność pewnego miasteczka w stanie Ilinois wybrała sobie burmistrzem gangstera z szajki Ala Capone (opowiada o tym pewna sztuka teatralna Brechta). W praworządnym państwie pruskim, w okresie konstytucyjnej republiki „weimarskiej” na premiera wybrano pana Goeringa, ten połączył policję pruską z policją partyjną, tworząc organ bezpieczeństwa wyjątkowo niebezpieczny dla obywateli. To się zdarza, bo władza demoralizuje, najpierw dąży do wszechwładzy w imię wzniosłych idei, potem dla ochrony swych, nieczystych, interesików.

Właśnie w takich przypadkach niezwykle ważna jest postawa Prezydenta RP; na podstawie art 126 Konstytucji powinien podjąć skuteczną interwencję w obronie państwa. Powtórzmy bowiem: przestępstwo określone art 127 KK, jest atakiem na państwo, nawet – a może zwłaszcza – wtedy, gdy grupa przestępcza opanowała i wykorzystuje w niecnym celu służby państwa. Na obecnym Prezydencie RP, na panu Dudzie, ciąży jeszcze dodatkowa odpowiedzialność. Przez swoje czyny i zaniechania doprowadził do obecnej sytuacji.

Przypomnijmy więc jednoczesny gest ułaskawienia pana Mariusza Kamińskiego i wręczenia mu nominacji na ministra kontrolującego służby specjalne. Kamiński został skazany za przekroczenie uprawnień przy zarządzaniu jednym z s.s., czyli CBA. Wyobraźmy sobie więc sytuację, że Prezydent, z powodów humanitarnych, ułaskawia pedofila, a następnie mianuje go dyrektorem szkoły z internatem; dokładnie takie zachowanie rozzuchwala przestępcę. Skoro czuje się taki człowiek bezkarny, skoro uważa, że może wszystko – tłumacząc to dobrem partii – efekty muszą być takie jakie są. W podobnym sensie prezydent Duda rozzuchwalał inną partyjną kreaturę, znaną z nadużywania litery prawa: pana Ziobro. Zapomniano o śmierci pani poseł Blidy, zapomniano o nieszczęściach jakie ten człowiek wyrządził; na jego żądania prezydent Duda mniej lub bardziej gorliwie zbroił go w różne brzytwy: od gwarancji bezkarności dla prokuratorów po ustawę kagańcową umożliwiającą wpływ na sądownictwo. Nie wiem, kto ponosi większą odpowiedzialność moralną: małpa, czy ten kto ją w brzytwę uzbroił...

Prezydent milczy zapobiegawczo, udaje, że w drugiej kadencji równie umiejętnie będzie udawał „strażnika” tego i owego. A my mamy klaskać, jak na koncercie Zenka Martyniuka, i skandować „Polacy, nic się nie stało”. Prezydent milczy, a trust przestępczy działa. Nie bagatelizujmy, że to jakieś rozgrywki „w rodzinie”, nie mówmy o metodzie zacierania śladu „palca Lichockiej”. Palec Lichockiej może urazić gusty estetyczne, może obrażać, ale nie jest zagrożeniem ani dla państwa, ani dla obywateli. A tym, niestety, jest zmowa polityków „trzymających” prokuraturę, służby specjalne i zamierzające „trzymać” sądy. Zobaczmy w czynach tych ludzi publicznie zamanifestowaną groźbę: jeśli zeznasz przeciw nam skończysz w pudle jak agent Tomek, jeśli będziesz protestował - upublicznimy zgromadzone materiały operacyjne obnażające twoją prywatność: jeśli spróbujesz nas kontrolować, nie ochroni ciebie najwyższe stanowisko, zamkniemy ciebie, dorwiemy twoje dzieci... Jeśli taką groźbą próbuje się zniewolić Prezesa NIK, to kto będzie następny: Premier czy Prezydent RP...? Pan Kaczyński też niech nie śpi spokojnie, stworzył Golema, nad którym już nie panuje; funkcjonariusze wysłani przez duet Ziobro-Kamiński mogą zapukać także do drzwi znanego domku na Żoliborzu. Nie chcę się mylić, ale w partii karierowiczów, jaka stał się PiS, niewielu znajdzie się odważnych, protestujących po aresztowaniu Prezesa.

Nie przesłoni się fajerwerkami faktu, że spsiała nam Polska. Demokracja zmienia się w partiokrację, zabierają nam wolność w imię bezpieczeństwa, po czym czynią z nas bezbronnych niewolników. Nie można się na to godzić. Jeśli ten Prezydent RP nie dorósł do swego stanowiska, odeślijmy go do szkoły. Wybierzmy takiego, który zna i poważnie traktuje swoje konstytucyjne obowiązki. Bo jak prezydent d...a, to i z państwa łajna kupa.

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa