Kosztowny problem
Czas spędzony w korkach trudno określić jako wykorzystany produktywnie, gdyż można byłoby go poświęcić na pracę lub odpoczynek. Z ekonomicznego punktu widzenia jest to więc strata, której rozmiar można oszacować jako koszt utraconych korzyści, czyli koszt alternatywny. Szacuje się, że kierowcy średnio tracili w korkach w 2010 roku 16 mln zł dziennie, co daje kwotę ponad 4,2 mld zł rocznie. Warto dodać, że to dokładnie tyle, ile rząd przeznacza na edukację. Po skomplikowanych wyliczeniach ekonomiści doszli do wniosku, że mniejsze korki w miastach generowałyby wzrost przychodu państwa o… 85 mln zł rocznie. Jak widać, zainteresowanie się tym tematem przyniosłoby korzyści wszystkim, nie tylko zniecierpliwionym kierowcom. Jednak czy jest jakaś sprawdzona metoda jak uporać się z tym problemem?
Korki w ujęciu naukowym
W najśmielszych marzeniach nie można było przypuszczać, że zjawi się ktoś, kto rozpracuje zatory drogowe od strony naukowej i, co więcej, poda na nie wzór. A jednak! Możemy być dumni, bo tą osobą jest Polak – Łukasz Romaszko, student informatyki na Uniwersytecie Warszawskim. Stworzyłem algorytm, na podstawie którego można przewidzieć, na której ulicy powstaną korki w ciągu 20 i 40 minut, liczbę ulic, na których wystąpią utrudnienia, a także kolejność występowania zatorów – wylicza student.
Dzięki swoim zdolnościom analitycznym Łukasz wygrał konkurs Traffic Prediction for Intelligent GPS Navigation. Godne podziwu, ale czy znajdzie swoje zastosowanie w realnym świecie i pomoże rozładować nieprzyjemne korki? Oby!
Nie potrzeba jednak wyszukanych algorytmów, aby chociaż w niewielkim stopniu zminimalizować zatory na drogach. Wystarczy skoordynować transport miejski, czyli autobusy i tramwaje, lub po prostu zsynchronizować sygnalizację świetlną, która pozwoli na upłynnienie ruchu. A do czasu poprawy sytuacji na drogach pozostaje tylko wypić kubek melisy i zaczerpnąć trzy głębokie wdechy przed wyjazdem w godzinach szczytu na ulice polskich aglomeracji.
cz.info.pl, Grzegorz Nowak