Co robić, gdy się nudzą?

W czasie deszczu dzieci się nudzą, to ogólnie znana rzecz. Tak śpiewała Barbara Krafftówna, niestety, dzieci nudzą się także w muzeach. Nie we wszystkich, to jasne!

Już w latach 80. XX wieku w krajach anglosaskich zaczęły powstawać muzea przeznaczone głównie dla publiczności dziecięcej oraz galerie typu hands-on, czyli przestrzenie własnych eksperymentów oraz uczestnictwa w grach i zabawach edukacyjnych.

Tam nie ma miejsca na apatię i zniechęcenie. Ten rodzaj muzeów dotarł z czasem do Polski, a najlepszym jego przykładem jest oczywiście warszawskie Centrum Nauki Kopernik.

Wszelako muzea historyczne i galerie sztuki nadal bywają dla najmłodszych przestrzeniami swoistej opresji i rozczarowań. Dlaczego? Najogólniej rzec można, że muzeum w jego wciąż dominującej formie wziętej z XIX wieku jest rodzajem przekazu mało zrozumiałym albo w ogóle niezrozumiałym dla dziecka. Jest ono przestrzenią poznawania głównie wzrokowego i intelektualnego, podczas gdy mały człowiek musi odbierać świat wszystkimi zmysłami. No i jest przestrzenią bierności. Zgodnie z konwencją tradycyjnego muzeum – zwiedzający ogląda przedmioty i słucha przewodnika, ale nie poznaje rzeczywistości poprzez własną aktywność, własne doświadczenie. Nawet dla dorosłych bywa to bardzo trudne i na dłuższą metę męczące. Dla dziecka – z jego potrzebą ruchu, dotykania, smakowania, działania, stałej wymiany spostrzeżeń – taki rodzaj przyswajania wiedzy staje się zazwyczaj torturą. Dramat pogłębia się, gdy dziecko – reagując na opresję konwencji muzealnej – zaczyna buntować się, marudzić i hałasować. Wtedy rozpętuje się piekło, zwłaszcza dla rodziców, ale także dla innych zwiedzających, którym odbierany jest spokój i skupienie niezbędne do poznawania wystaw czy architektury.

Co robić, aby nie torturować dzieci i nie nękać dorosłych, i nie zrażać ich wszystkich do wizyt w muzeach? Jedna z odpowiedzi padła już wcześniej: trzeba tworzyć specjalne muzea dla dzieci. No dobrze, ale co począć w muzeach istniejących już od dawna, zwłaszcza tych ulokowanych w obiektach zabytkowych? Otóż w takich miejscach tworzy się czasem zakątki edukacyjne dla najmłodszych, a działy oświatowe prowadzą zajęcia odpowiednie dla różnych grup wiekowych dzieci i młodzieży. Tyle że tego rodzaju programy kierowane są raczej do grup szkolnych czy przedszkolnych, a nie do rodzin. Co mają zatem począć rodzice z małymi dziećmi, którzy pragną wspólnie zwiedzić średniowieczny zamek? Co mają począć, aby uniknąć zniechęcenia i rozpaczy swoich pociech, oraz irytacji innych zwiedzających? Właśnie takie pytania postawili sobie niedawno pracownicy Muzeum Zamkowego w Malborku. Praktyczną odpowiedzią na nie stał się wprowadzony w tym sezonie program zwiedzania pod nazwą „Tajemnice zamku Malbork".

Nowy program rodzinnych wizyt w zamku nad Nogatem nastawiony jest na aktywność ruchową, umysłową i emocjonalną dzieci. Konwencją tego pobytu w muzeum nie jest standardowe zwiedzanie, ale zabawa w rozwiązywanie różnorodnych zadań i poszukiwanie ukrytego hasła. Dzieci i ich rodzice tworzą rycerskie zastępy, które z kolei łączą się w solidarną drużynę (w sumie ok. 30 osób). Przewodnik zamkowy, ubrany w strój z epoki, prowadzi grupę specjalnie opracowaną trasą i przekazuje niezbędne informacje. Na trasie dzieci rozwiązują kilkanaście ciekawych zadań zamkowych. Niektóre z nich mają formę zagadek związanych z danym miejscem, inne to działania praktyczne, wymagające na przykład odnajdowania ukrytych przedmiotów, konstruowania elementów architektonicznych, otwierania zablokowanych wejść, podejmowania rytmu średniowiecznej pieśni itp. Każdorazowo rozwiązanie zadania nagradzane jest literą, a te sumują się w finałowe łacińskie hasło. Można je zrozumieć dzięki odnalezionemu w piwnicach glosarium. Hasło stanowi przepustkę do skarbca krzyżackich niespodzianek. W skarbcu dzieci spotykają wielkiego mistrza zakonu i są przez niego pasowane na „odkrywców zamkowych tajemnic". W finale rycerze krzyżaccy oferują dzieciom szereg wesołych zabaw o średniowiecznym rodowodzie.

Organizatorzy omawianego przedsięwzięcia obawiali się, czy spotka się ono z zainteresowaniem publiczności. Okazało się, że internetowe rezerwacje biletów na owe programy (podczas wakacji – dwie wyprawy w każdym dniu tygodnia, a poza sezonem – w soboty i niedziele) zostały dokonane błyskawicznie, na całe tygodnie naprzód! Ale najważniejsze jest coś innego: spotkania z zamkiem przestały być dla dzieci udręką, a stały się wielką przygodą, nawet podczas deszczu.

cz.info.pl; źródło: Aktualnosci Turystyczne