Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 49

POREWOLUCYJNE MEMENTO - W czerwcu 1930 kronika „Gońca Częstochowskiego” poinformowała o smutnym wypadku.

Na Nowym Rynku samobójstwo, przez wypicie esencji octowej, popełnił Izmaił Uzbekow, trudniący się handlem obnośnym. Ten biedny człowiek, tułający się od baraków na Stradomskiej, do kąta we wspólnej klitce na zapleczu staromiejskich kamienic, utracił widać wiarę w sens swojej egzystencji. Dopiero po śmierci przypomniano, że był on kiedyś bogatym księciem z kaukaskiego rodu, jednym z rosyjskich arystokratów brylujących na francuskiej Riwierze.

Tak bywało. Jesienią 1937 r w podwarszwskim Lipcowie zmarł, mieszkający w własnoręcznie skleconej chatynce, pustelnik.

Przy uprzątanych zwłokach znaleziono carskie ordery. Pożółkłe dokumenty umożliwiły identyfikacje zmarłego; był on w carskiej armii pułkownikiem, a przy tym synem ministra spraw wojskowych Suchomlinowa. Dla starszego pokolenia, wychowanych pod zaborem rosyjskim Polaków,  to nazwisko budziło uczucia. Wszak było symbolem afery ilustrującej „zgniliznę” carskiego ustroju. Władymir Suchomlinow (1848-1926) karierę rozpoczął od zasług w czasie wojny z Turcją w 1878,gdy zasłynął jako doskonały sztabowiec i kwatermistrz. Uważano go za faworyta cara Mikołaja II. W trudnym okresie rewolucyjnym 1905-1908 twardą ręką przywracał spokój na Ukrainie. Zarzucano mu jednakże, że ta twarda ręka dusiła rewolucjonistów lecz stawała się „miękką” wobec Czarnej Sotni organizującej pogromy ludności żydowskiej. Doceniając zasługi Car Mikołaj II uczynił Suchomlinowa Ministrem Wojny, wyłączając go przy tym spod kontroli politycznej Dumy. Zadaniem ministra było odbudowania sił zbrojnych po kompromitującej klęsce z Japonią i przygotowanie kraju do wojny z Niemcami. Nie wnikając w szczegóły, ani nie próbując obiektywnie oceniać, można zauważyć, że po klęskach armii rosyjskiej w bitwie pod Tannenbergiem i pod Gorlicami uczyniono z ministra „kozła ofiarnego”. Doszły do tego zarzuty o korupcje; Car odwołał swojego faworyta, a po rewolucji lutowej, odpowiadając na potrzeby tłumu, urządzono Suchomlinowi proces pokazowy skazując na wieloletnie wiezienie. Cudem uwolniony i ocalony, emigrował do Berlina, gdzie zmarł w 1926. Sensacyjna plotka o doli syna ministra, biednego pustelnika, dała czytelnikom poczucie pewnej satysfakcji.

W świadomości polskiej Car i lojalni wobec niego Rosjanie byli wrogami, okupantami i zaborcami.

Czytając w „Gońcu Częstochowskim” notki o śmierci Mikołaja II ( notki powielające zmanipulowany przez bolszewików obraz zbrodni) trudno w nich dostrzec cień żalu czy oburzenia.  Brak jest informacji o losach innych Romanowów, nawet związanego z naszym miastem w.ks Michała Aleksandrowicza ( zamordowanego w lipcu 1918 r w Permie). Przyjmowano los rodziny carskiej jako konsekwencje swoistej sprawiedliwości ludowej. A przecież zbrodnia jakim było planowe i wprowadzone z premedytacją wymordowanie carskiej rodziny, w tym chorego na hemofilię dziecka, jego trzech młodych sióstr, siostry Cara będącą schorowaną zakonnicą, była zwiastunem Katynia, sygnałem, że komunizm jest ustrojem ludobójczym.

Jednym z odpowiedzialnych za tę zbrodnię, był lider uralskich bolszewików Piotr Wojkow, który został ambasadorem ZSSR w Polsce. Sprawiedliwość na własną rękę wymierzył mu w sierpniu 1927 r młody Rosjanin Borys Kowerda. Zabójca skazany został na dożywocie, potem wyrok mu zmieniono na 15 lat; na wolność wyszedł w 1937 r. Rząd Polski wyrzucił z kraju szereg działaczy emigracji rosyjskiej, wypełniając żądanie Sowietów. Zdecydowana większość środowisk opiniodawczych, także prawicowych, potępiła zamach.

Wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę niewątpliwie wymaga potępienia, ale...W maju 1925 r na ulicy Paryża Szloma Szwarcbad zastrzelił ukraińskiego przywódcę Semena Petlurę. Zamach tłumaczył zemstą za czynione przez Petlurę pogromy antysemickie. Nie przedstawiono nigdy twardych dowodów działalności antysemickiej Petlury, przeciwnie jego podpis widnieje na wyrokach nakładanych na sprawców pogromów.  Ale uruchomiona przez sowieckie GPU machina propagandowa przyniosła rezultat. To ofiara została potępiona, zabójcę pod naciskiem opinii publicznej sąd uniewinnił.

I tak rozwijał się postępowy relatywizm, w którym zbrodnia uzasadniona słuszną ideą była czynem chwalebnym.

Poznanie przez częstochowian uroków rewolucyjnej Rosji stawało się powszechne w 1918 r. Po pokoju w Brześciu, przez otwartą granicę wracali „ewakuanci” wywiezieni dobrowolnie lub pod przymusem w 1914 w ślad za wycofującą się z królestwa rosyjska armią. Od marca  do sierpnia 1918 r powróciło i przybyło 1447 osób. W tej grupie byli też Rosjanie mieszkający przed wojną w naszych stronach. Przybyła, uciekając przed bolszewikami rodzina Plisów, Jan i Helena oraz ich matka z domu Mazutt, którzy niegdyś byli administratorami majątku Siedlec. Do Radomska wrócił dawny naczelnik miasta Aleksander Kodora. Miał on przed wojna dom na ul. Krakowskiej, gdy wrócił dom był zajęty na szpital, zamieszkał więc u swojego dawnego stróża. Część Rosjan wrosła w częstochowskie środowisko. Dobrze wspominano zmarłego w 1932 r Leona Bałabanowa, który podczas wojny był administratorem kolei herbskiej, a po wojnie stał się szanowanym muzykologiem i aranżerem życia kulturalnego. Z działalności kulturalnej, w tym z prowadzenia szkoły tańca w kamienicy Aleja NMP 9 , słynął, zmarły w 1924 r, w wieku zaledwie 32 lat,  Mikołaj Parnasow, były oficer carski, a potem pułkownik w organizowanej przez Petlurę armii niepodległej Ukrainy.

Najsmutniejszy był los sierot, uratowanych z bolszewickiego zamętu. W 1924 r ukazał się w „Gońcu” alarmujący tekst na ich temat. W prymitywnych warunkach, w barakach stradomskich, zorganizowany był przytułek; na choince zorganizowanej dla sierot przez harcerzy było 279 podopiecznych. W tej grupie większość była prawosławna, nieliczna grupa katolików i kilku muzułmanów. Dzieci żaliły się, że w przytułku biją i nie dają jeść. Skarżyły się na zimno, brak butów i ubrań. Potwierdziła ten smutny stan inspekcja przeprowadzona społecznie przez pana Misiorskiego. W liście do redakcji Misiorski zwrócił uwagę, że z głodu dzieci kradną w pobliskich domach. Sprawa poruszyła sumienie: powstał społeczny komitet „Chleb dla głodnych dzieci” z księdzem Wróblewskim, radcą Dzierzbickim, pania dr Wasilewską, inżynierem Hłasko. Kwestę na rzecz dzieci prowadzono tradycyjnie, na balach dobroczynnych. Efekt tej społecznej pracy był owocny – w 1927 r dzieci ulokowane były w lepszym budynku na ul. Jasnej 21. Wspomagała ich finansowo firma Ulem.

Upadek materialny emigrantów, których majątek  zawłaszczyli komuniści budził litość. Ale z niechęcią odnoszono się do prób, odzyskiwania przez Rosjan majątku posiadanego w Częstochowie i okolicach przed I wojną światową. Dowodzono, że te majątki powstawały przez grabież polskiej własności, zwłaszcza po powstaniu styczniowym. W lutym 1933 r toczyła się w sądzie okręgowym sprawa wytoczona przez Konsystorz Warszawsko – Chełmski Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego  dowództwu  7 Dywizji Piechoty o zwrot budynku przy Al. NMP 47. Strona prawosławna dowodziła, ze nieruchomość kupiona była za środki kościoła w 1877 i na niej z własnych środków parafia postawiła tzw „popówkę”. Sąd nie uznał racji kościoła, powołał się, że po powstaniu styczniowym rosyjski zaborca przejął bez odszkodowania majątek polskiego kościoła, więc zabór „popówki” jest uzasadniona formą rekompensaty. Odmienne było zdanie decydentów w III Rzeczpospolitej, kosciół prawosławny otrzymał w latach 90-tych XX w rekompensatę za „popówkę”

Powiedzmy tu jednak, że sędziowie i  prawodawcy w II RP nie byli w ogólności zwolennikami reprywatyzacji. Dotyczyło to także, reprywatyzacji majątków polskich przejętych po powstaniu 1863. Najgłośniejszym tu był proces wytoczony w 1937 przez Antoniego Ostrowskiego, dotyczący zwrotu prawie połowy nieruchomości w mieście  Tomaszów Mazowieckim ( mieście przez Ostrowskich założonym). Sensację wzbudziła  także inna historia z 1933  - pieszo z Wilna do Warszawy przyszedł Kazimierz Jodko-Narkiewicz, upominając się o rekompensatę za utracone po pokoju ryskim  majątki swojej rodziny i spokrewnionych Tyszkiewiczów, Sapiehów i Radziwiłów.

Były to jednak sprawy incydentalne. Zasadą była rezygnacja z reprywatyzacji, dobro klasy ziemiańskiej złożono na ołtarzu dobra całej Ojczyzny.

Losu emigracji rosyjskiej też nikt jeszcze nie traktował jako swoistego zwiastuna złych czasów. A przecież wkrótce wielu naszych zamożnych arystokratów, mieszczan, oficerów, urzędników, znalazło się w podobnej sytuacji, ratując się przed głodem na wygnaniu przyjmowaniem każdej pracy... Nie jeden podzieli los nieszczęśliwego księcia kaukaskiego, który w desperacji sięgnął po najtańszą truciznę.

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa