Raków pokonał „pierwszą przeszkodę”

Podopieczni Marka Papszuna pokonali pierwszą z czterech ostatnich przeszkód w drodze do historycznego sukcesu w dziejach klubu. Starcia z drużynami broniącymi się przed spadkiem określane są mianem „meczu pułapki”. Częstochowianie swoją przewagę budowali mozolnie, ale w kilku przypadkach zabrakło szczęścia, a rywale byli bliscy sprawienia psikusa miejscowym. Wszystko skończyło się szczęśliwie, bo jak mówią „szczęście sprzyja lepszym”.

Przed starciem z Górnikiem częstochowianie znali już wynik potyczki Lecha Poznań ze Stalą Mielec i nie pozostawało im nic innego jak również zainkasować komplet punktów. To jednak goście mogli otworzyć wynik pojedynku po kąśliwym strzale z dystansu Marcela Wędrychowskiego, ale udanie interweniował nasz bramkarz. Dopiero po dwóch kwadransach znakomite dośrodkowanie Milana Rundicia trafiło na głowę Iviego Lópeza i choć pierwsze uderzenie Hiszpana obronił Maciej Gostomski, to przy dobitce był już bezradny. Dziesięć minut później zdobywca gola dograł do Giannisa Papanikolaou, strzał odbili bramkarz gości i obrońca, Janusz Gol, ale do piłki dopadł Tomáš Petrášek i z bliska wbił ją do bramki godnie uświetniając swój 150. występ w barwach Rakowa.

Kilka minut później mógł zaliczyć bonus, ale niestety piłka po jego uderzeniu głową tylko „ostemplowała” poprzeczkę bramki rywali. Po przerwie częstochowianie byli mniej skuteczni, a swoje okazje zmarnowali Deian Sorescu, Vladislavs Gutkovskis czy Ivi López, którego licznik zatrzymał się na osiemnastu trafieniach w tej edycji. Jego najgroźniejszy rywal w rywalizacji o tytuł króla strzelców, Mikael Ishak z Lecha, również zaliczył jedno trafienia i Hiszpan ma nadal dwie bramki przewagi. Ostatnie dwadzieścia minut po złapaniu kontaktu przez rywali było bardzo nerwowe i to Raków zaczął drżeć o wynik, ale szczęśliwie zakończyło się bez przykrych konsekwencji. Niestety plaga kontuzji i urazów nie jest sprzymierzeńcem Marka Papszuna. Teraz jego podopieczni mają tydzień na spokojne przygotowanie się do ważnego pojedynku na Stadionie Narodowym. Na ósmego maja zaplanowano kolejną rozgrywkę ligową z Cracovią przy Limanowskiego.

- Graliśmy dziś przeciwko topowej drużynie, która jest w czołówce ligi. To pretendent do zdobycia mistrzostwa Polski. Zawsze gra się trudno przeciwko takim zespołom. Raków nas wysoko „presował” i próbował za wszelką cenę odbierać piłkę, co sprawiało że byliśmy coraz bardziej zmęczeni. W drugiej połowie pokazaliśmy nieco lepsze oblicze. Próbowaliśmy grać większym pressingiem i przede wszystkim bardziej ofensywnie. Jednak to nie zawsze jest takie proste. W końcówce próbowałem zdobyć gola na 2:2. Wydaje mi się, że piłka po tym strzale trafiła gracza Rakowa w rękę. Sędzia nic nie odgwizdał, więc musimy się z jego decyzją pogodzić – stwierdził Jason Lokilo.

- Gratulacje dla Rakowa. W większym wymiarze czasowym był zespołem lepszym. W końcówce podnieśliśmy się, zdobyliśmy bramkę kontaktową i dążyliśmy do wyrównania, choć bez konkretnej sytuacji. Muszę pochwalić drużynę za determinację i walkę do końca. Myślę, że początek pierwszej połowy był dobry w naszym wykonaniu, zwłaszcza jeśli chodzi o działania w defensywie. Trochę zabrakło utrzymania przy piłce i przeniesienia ciężaru gry na połowę rywala - powiedział trener Marcin Prasoł.

- To mecz z gatunku – „pułapka”. Dobrze, że w nią nie wpadliśmy. W tej fazie sezonu trzy punkty są bezcenne. Jesteśmy blisko powtórzenia osiągnięcia z zeszłego sezonu, czyli wicemistrzostwa. Z trzech meczów trzeba wygrać dwa i ten cel zostanie zrealizowany. Mecz był w sumie pod kontrolą, po czym dajemy przeciwnikowi bramkę z niczego. Zaważyły proste błędy. Gdy jest wynik na styku to różnie może być. Na szczęście zespół jest już na takim poziomie, że w trudniejszych mentalnie momentach umiał meczem zarządzać. Motywowanie w ogóle nie jest trudne. Drużyna sama to robi. Nie jest natomiast łatwo występować w roli zdecydowanego faworyta. To duża odpowiedzialność - szczególnie w takim momencie sezonu. Z punktu widzenia mentalnego łatwiej gra się z drużynami zajmującymi wyższe miejsce. Wrócił Kun, ale wpadliśmy w kolejne trudności. Na rozgrzewce Długosz doznał kontuzji. Gutkovskis też zszedł z urazem, Rundić tym bardziej. Taki nasz los. Musimy sobie radzić. Do treningów indywidualnych wrócili już Arsenić z Niewulisem. Miejmy nadzieję, że zrekompensują te straty – zapowiedział Marek Papszun.

Raków Częstochowa - Górnik Łęczna, 2:1 (2:0)
Bramki:
1:0 32’Ivi López 32
2:0 40’Tomáš Petrášek
2:1 71’Jason Lokilo

Raków Częstochowa: 1.Vladan Kovačević - 7.Fran Tudor, 2.Tomáš Petrášek, 3.Milan Rundić (73’16.Oskar Krzyżak) - 22.Deian Sorescu, 66.Giánnis Papanikoláou, 8.Ben Lederman, 17.Mateusz Wdowiak (80’9.Sebastian Musiolik), 11.Ivi López (80’77.Marcin Cebula), 23.Patryk Kun - 21.Vladislavs Gutkovskis (59’18.Jakub Arak).
Rezerwowi: 12.Kacper Trelowski – 55.Szymon Czyż, 88.Walerian Gvilia, 34.Luka Gagnidze, 71.Wiktor Długosz.
Trener: Marek Papszun.

Górnik Łęczna: 33.Maciej Gostomski - 27.Michał Mak, 21.Kryspin Szcześniak, 20.Bartosz Rymaniak (65’3.Leândro), 2.Tomasz Midzierski, 29.Daniel Dziwniel (78’19.Przemysław Banaszak) - 13.Marcel Wędrychowski (46’70.Jason Lokilo), 8.Szymon Drewniak (65’23.Bartłomiej Kalinkowski), 6.Janusz Gol, 88.Álex Serrano (56’77.Damian Gąska) - 18.Bartosz Śpiączka.
Rezerwowi: 44.Adrian Kostrzewski – 17.Łukasz Szramowski, 24.Michał Goliński, 49.Rubén Lobato Cabal.
Trener: Marcin Prasoł.

Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce), Arkadiusz Kamil Wójcik oraz Tomasz Niemirowski. Sędzią technicznym był Piotr Urban. VAR obsługiwali Tomasz Musiał oraz Tomasz Listkiewicz.
Żółte kartki: Kun, Arak, López, Cebula - Gol, Drewniak, Kalinkowski.

Widzów: 4016.

cz.info.pl; źródło: cz-piłka.pl