Euro a sprawa kobieca

Już za chwileczkę, już za momencik wariactwo z Euro zacznie się kręcić.

I co wtedy?! Walczyć, kłócić się o pilota, obrażać - że on chyba nas nie kocha bo woli mecz i piwko w trakcie. A broń Panie Boże! Olać to całe Euro i cieszyć się wolnym czasem podarowanym nam przez UEFA.

Pójść na spacer, do kosmetyczki, fryzjera, przymierzać buty przez trzy godziny.  Zrobić babski comberek - sama radość. A nawet zawieruszyć się z innym Panem. O ile nie jest kibicem. Jaka to szansa dla ty ostatnich. Będą mieli wzięcie jak nigdy dotąd...

Słowem nie ma co narzekać. Raczej podziękować losowi za wiele czarownych chwil. I mamy gwarancję,że jak pozwolimy tym Naszym gorszym połowom przeżyć jak chcą to ich piłkarskie święto i plemienne uniesienia (bez naszych kąśliwych komentarzy) to awansujemy w ich oczach do rangi aniołów.

Po raz kolejny - bo w końcu nimi jesteśmy.

To była propozycja dla bardziej lub mniej wojujących feministek.

Jest też inna możliwość.Robimy sobie biało-czerwoną fryzurkę (wszędzie), malujemy usta jak Edyta Górniak w reklamie banku. Przywdziewamy gustowne stroje dla kibiców. Nawet nie powinny być zbyt seksowne, żeby przypadkiem zaaferowanego meczem chłopa nie rozpraszać.

Donosimy w podskokach zimne piwo, czipsy, orzeszki i kanapki dla ciężko pracującego Pana i Władcy. Piszczymy ze szczęścia jak nasi trafią we właściwą bramkę lub wyrywamy sobie włosy z głowy i posypujemy ją wcześniej przygotowanym popiołem, jak im się ta trudna sztuka nie uda. A jak naszym strzelą gola rzucamy się z żalu z okna(pod warunkiem, że mieszkamy na parterze) lub demonstracyjnie i ekspresyjnie się chlastamy (albo zapewnimy,że gotowe jesteśmy to zrobić). Cały czas pieknie i z uczuciem śpiewamy piesni zagrzewające naszych (lub innych) do boju.

Nasza rola będzie szczególna po przegranym meczu - trzeba będzie naszego biednego kibica utulić, zrobić mu szybką psychoterapię i wszelkimi sposobami przekonać go, że „Nic się nie stało…Polacy nic się nie stało”... Dla tak podchodzących do Euro kobiet będzie szansa na zacieśnienie stosunków z ukochanym kibicem.

Można zachować się jak Matka Polka skrzyżowana z Emilią Plater i Beatą Kempą i za nic nie dać chłopu oglądać tych głupot. Tuż przed meczem wysłac go do piwnicy po ziemniaki (i tam podstępnie go uwięzić), ewentualnie wysłać go po chleb, ale ten szczególnego rodzaju, dostępny na drugim końcu miasta - niech koniecznie jedzie autobusem lub tramwajem (w nich nie posłucha transmisji). Można zmusić chłopa do odwiedzenia chorej mamusi (to szczególne okrucieństwo). Można siłą, podstępem i fontanną łez zmusić go do oglądania kolejnej powtórki ulubionego serialu, transmisji Mszy Swiętej lub obrad sejmu. Jeśli Pani zapragnie by Pan w czasie meczu spełniał obowiązki małżeńskie to jeszcze pół biedy.

Nie da się ukryć, że w przyrodzie występują też takie żeńskie jednostki, które lubią piłkę kopaną.

Wiedzą, która bramka jest czyja, odróżniają rzut wolny od karnego. I posiadły tajemną wiedzę o istocie spalonego. Wiedzą co to pułapka ofsajdowa. Jakość drużyny potrafią ocenić nie tylko przez pryzmaty urody piłkarzy (przyznam, że tak oceniamy drużyny razem z moją córką, jak widzimy przystojniaków to stwierdzamy z przekonaniem, że to świetni gracze).

I bardzo dobrze. Niech same lub w męskim towarzystwie oglądają i cieszą się widowiskiem. Słowem każdemu według potrzeb.

A jakie wy macie pomysły na czas tego piłkarskiego święto? Piszcie. Pozdrawiam Was pozostająca obojętna na piłkarskie święto.

dla cz.info.pl: Beata

P.S A Ci panowie, którzy nie kibicują, niech podają numery telefonów - będą mieli wzięcie. Oj będą...