Benefis 50-lecia pracy artystycznej Jana Wołka

Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie 22 listopada, zaprosiła mieszkańców na nie lada ucztę artystyczną, a mianowicie uczczenie 50 lat pracy artystycznej poety, pisarza, pieśniarza, kompozytora, malarza i karykaturzysty w jednej osobie – Jana Wołka.

Artysta mieszkający i tworzący w Warszawie i Kazimierzu Dolnym spotkał się z publicznością jeszcze na kilka godzin przed wyczekiwanym Benefisem, w Miejskiej Galerii Sztuki, gdzie wraz z kompozytorem Januszem Grzywaczem wspominając i żartując wprowadził w seans „Panowie dwaj, czyli Satan z Grzywką” – zapis koncertu z 43. Krakowskiego Festiwalu Piosenki Studenckiej, z tekstami Jana Wołka, do muzyki Jerzego Satanowskiego i Janusza Grzywacza, czyli kompozytorów z zamiłowania a polonistów z wykształcenia, ale jak podkreślał pan Jan, poloniści słyszą muzykę w słowie.

Benefis w Filharmonii Częstochowskiej rozpoczął się o godzinie 19.00 i wypełniającą po brzegi salę filharmonii publiczność, przywitał prowadzący uroczystość Artur Andrus. Znany z ciętego języka, lekkości i poczucia humoru gospodarz świetnie poradził sobie z zadaniem poprowadzenia niemal trzygodzinnego koncertu, który zamigotał Plejadą Gwiazd, gościli m.in.: Andrzej Grabowski, Wiktor Zborowski, Marian Opania, Vadim Brodski, Piotr Bukartyk, Włodzimierz Nahorny, Magda Umer, Jacek Wójcicki, Nula Stankiewicz, Gabriela Bielecka. Kierownictwo muzyczne objął Janusz Strobel, a artystom towarzyszył zespół muzyczny: Sebastian Frankiewicz, Paweł Pańta i Stanisław Pańta.

Sam Benefisant dał się poznać Częstochowianom jako wiecznie młody (70 lat i nadal nie wie kim zostanie w życiu), utalentowany (artysta interdyscyplinarny), dowcipny, z ogromnym dystansem i świadomością samego siebie, a przy tym przyjacielski – potrafiący zgromadzić wokół siebie wielu ludzi – wielbicieli talentu i artystów. Jan Wołek nie stroni również od barwnych, dosadnych wypowiedzi – nie do zacytowania w tym miejscu, a w środowy wieczór mogliśmy usłyszeć piękne, mądre, zabawne, refleksyjne utwory autorstwa bohatera jubileuszu, ale też piosenki Marka Grechuty czy Agnieszki Osieckiej.

Jan Wołek jest autorem około 3 tys. piosenek, m.in. dla Andrzeja Poniedzielskiego, Kasi Groniec, Mariana Opani, Alicji Majewskiej, Haliny Frąckowiak etc. – dla każdego ze starszego i średniego pokolenia napisał po kilka tekstów.

A co mówi o sobie? W rozmowie z Gazetą Regionalną (gazetaregionalna.com), mówi że bycie specjalistą od smutnych piosenek to duży ciężar egzystencjalny a dodatkowo bycie pesymistą niejako zobowiązuje, aby w każdej piosence było jakieś istotne przesłanie, coś ważnego. Prawda i wiarygodność są dla niego bardzo istotne, ponieważ będąc autorem swoich tekstów, śpiewając je, snuł opowieść o swoim życiu – a ludzie reagowali mówiąc: „ja przeżyłem to samo”. Do pewnego momentu nie brał również pieniędzy za swoje występy uważając iż za wymianę zdań, za zwierzenia choćby były jednostronne nie należy brać pieniędzy, że jest to niegodne. Zawsze szuka swojej drogi i swojego języka.

Z całą pewnością znalazł drogę do serc i głów częstochowskiej publiczności, a każdy z obecnych artystów, przyjaciół Jana, mógłby wypełnić koncert w pojedynkę - tym razem „mieliśmy” ich wszystkich w jednym miejscu i czasie. Mogliśmy poczuć smak sztuki, humoru i przyjaźni najwyższej próby. Serdeczności, wzruszeń, migoczących opowieści, uznania i podniosłości – bez patosu i zbędnej pompy.

Jubilat nie uległ również wymyślnej intrydze i podszeptom Andrusa, aby na 60-lecie pracy twórczej wystąpić z koncertem skrzypcowym– czy to dobrze czy źle? Pewnie się tego nie dowiemy, gdyż artysta pozostanie przy gitarze – choć jako prezent otrzymał organki (podobno od samego Artura Rubinsteina), więc szanse na pewne urozmaicenie istnieją.

Żartobliwie również wybrzmiał ze sceny inspirowany Mozartem, utwór autorstwa Waldemara Malickiego i Vadima Brodskiego „Eine Kleine Żart Musik”. Jan Wołek świętując swój jubileusz skonstatował również, iż w z wiekiem osiągnął podzielność uwagi, że jednocześnie mówi i myśli – dlatego to tak wolno idzie. Zauważając troskę swojej żony, iż fatalnie wygląda, że jest przemęczony z niejaką satysfakcją przyjął receptę, iż wobec tego musi ją zabrać na Bali, aczkolwiek wyraził pewne zakłopotanie wobec zalecenia lekarskiego, aby dużo chodzić i trzymać nogi w górze. Migotliwe słowa, żarty i śmiech raz po raz rozświetlały całą salę.

Nie mam żadnych wątpliwości, że niejednemu z nas łezka się w oku zakręciła, a w trakcie powrotu do domów nuciliśmy sobie: „usta milczą, dusza śpiewa” Nie mam również absolutnie momentu zawahania, zadając sobie pytanie, czy chcemy więcej?

dla cz.info.pl AgaO, fto: Kornel Orłowski

wolek-benefis-40
wolek-benefis-39
wolek-benefis-38
wolek-benefis-37
wolek-benefis-36
wolek-benefis-35
wolek-benefis-34
wolek-benefis-33
wolek-benefis-32
wolek-benefis-31