Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 36

IDEAŁ PRZEDSIĘBIORCY - Lektura prasy, tak dawnej jak i współczesnej, ze względu na nadreprezentatywność materiałów sensacyjnych, budzi w nas negatywne opinie opisywanej społeczności. Zabójstwa, szwindle, gwałty, kradzieże, nieuczciwi politycy, aroganccy urzędnicy,  chciwi kupcy, krwiopijcy biznesmeni... innymi słowy nihil novi sub sole.

Ale w odróżnieniu od współczesności, świat z przed II wojny światowej nie był anonimowy, a prawie każdy dbał o swoje dobre imię. Media nie były krępowane ustawami o ochronie dóbr osobistych; ogromną role społeczną odgrywało piętnowanie głośno i po nazwisku złoczyńców.

Ogół wiedział więc z lektury, że to nie anonimowy X, ale konkretni: ojciec i syn Szczepanikowie kłusowali w 1936 r w lasach Raczyńskich pod Złotym Potokiem; a cytryny pod Krzepicami przemycał woźnica Michał Kubat.

 Społeczność tworzą konkretni ludzie i ich możemy oceniać za czyny dobre lub złe. I to nawet (lub zwłaszcza) gdy zmieniają się kryteria oceny. Dziś pewnie łagodnej oceniliśmy spór rotmistrza Mieczysława Kośmińskiego z jurajskiej wsi Wierbki z księdzem ze Sławniowa Józefem Kotwickim. Rotmistrz stanął w obronie wolności swojej córki, której ksiądz zabronił pokazywać się w szkole w stroju męskim. Obrona wojskowego miała charakter czynny;nie skończyła się na znieważeniu słownym, ale także na potłuczeniu duchownemu okularów...Nerwowy oficer ukarany został dwoma latami więzienia ( z umorzeniem roku w wyniku amnestii).Taka awantura miała miejsce w zapomnianych dziś osadach tkackich, zapleczu zbudowanego pod Pilicą  przez  Moesa koncernu włókienniczego. Gdybyśmy nie znali nazwisk trudno byłoby nam dopisać dalszy ciąg tej historii...Krewki ziemianin z Wierbek we wrześniu 1939 wspierał materialnie (przekazując samochód osobowy i urządzając w swym domu szpital) walczących z Niemcami żołnierzy 7 dp...Ksiądz, w swojej nowej parafii w Daleszycach, inicjował tworzenie oddziału AK ...

Piętnować konkretny zły czyn konkretnego człowieka i w podobny sposób chwalić konkretne dobro czynione także przez konkretną osobę; tak wyglądała realizowana zasada etyki życia publicznego.

O znaczeniu przywiązywanym do dobrego imienia świadczą swoją treścią komercyjne ogłoszenia publikowane w mediach. Dobrym tego przykładem jest wydany w 1910 r informator o „Guberni Piotrkowskiej”zawierający ogłoszenia z naszego miasta. Z szacunkiem odczytujemy w inseratach dane o firmach i przedsiębiorcach.

Oto Dom Handlowo-Ekspedycyjny Markusa Gradstein; z ogłoszenia wiemy, że założono go w 19882 w Granicy ( zapomnianych dziś Maczkach), w 1888 centralę przeniesiono do Częstochowy, a prokurentem firmy jest St.Wernik. Jeszcze więcej informacji personalnych mamy o fabryce wyrobów z żelaza i miedzi „Młot”. Firma istniejąca od 1894 założona została przez Jana Olewińskiego, od 1908 jest kierowana przez inżyniera Wł. Bielskiego. Inżynier Bielski ukończył studia w Warszawskiej Politechnice, studia praktyczne w Dreźnie, Lwowie, Moskwie i Dąbrowie Górniczej. Bracia Kanczewscy szczycąc się swoją Fabryką Maszyn i Odlewania Metali założoną w 1890 r, informują o zatrudnionych 55 osobach i stosowanej lokomobili. „Postęp czasu , przekazujący coraz więcej pracy doskonałym maszynom, znajduje tutaj należyte uwzględnienie i poważnej firmie Braci Kanczewskich daje impuls do coraz usilniejszych zabiegów w kierunku zadowolenia klijenteli”.

Firma „M. Małecki” mieszcząca się w domu Bergmana Aleja NMP 22 jest „pierwszorzędnym na miejscu zakładem tapicersko dekoracyjnym”; „firma, założona w 1890, znajduje się po dziś dzień pod osobistym kierownictwem właściciela, który celem wydoskonalenia się w swym zawodzie i wyrobienia estetycznego, pracował dłuższy czas najpierw pod kierownictwem Junga, a później w znanym zakładzie firmy Ludwik Ortwejn w Warszawie”. Stanisław Laurman, zanim założył reklamowany Zakład Mechaniczny w zakresie budownictwa, „po odbytych studiach praktycznych w Warszawie (...) pracował samodzielnie w kraju od 1878 r, następnie jako zwierzchnik firmy wTomaszowie Rawskim od 1882, gdzie zjednał sobie uznanie, jako sumienny wykonawca powierzonych mu robót..” Znajdziemy w tym informatorze z  1910 r także znajomą współczesnym częstochowianom firmę Soczek (optyk – mechanik, Aleja NMP 16 „przy moście kolejowym”). „Zakład, istniejący od r. 1900, przeszedł w ręce dzisiejszego właściciela przed trzema laty (...) Od tej chwili datuje się także jego rozwój i wzięcie u licznej klijenteli, którą firma ta zawdzięcza doskonałej rutynie i zawodowemu wykształceniu właściciela. Nabył je pod odbyciu studiów teoretycznych jako kierownik w optyczno-technicznym zakładzie swego ojca w Kielcach (...) Firma K. Soczka w Częstochowie wobec możności zaspokojenia wszelkich wymagań w zakresie optyki i techniki lekarskiej z wszech miar zasługuje na poparcie publiczności.

Dobre imię uwiarygadniało technologiczne innowacje. Maurycy Neufeld ( Al. NMP 10) podkreślając, że już od 1882 prowadzi najstarszy w Częstochowie skład materiałów aptecznych, poleca nowy specyfik „Centralina”, który „przy hodowli nierogacizny oddaje Niemcom niepospolite usługi”. Ten „najdoskonalszy z dotychczas znanych środków dla szybkiego tuczenia nierogacizny” jest  wynalazkiem „naszego rodaka Stefana Michałowskiego, chemika w Opolu, na Górnym Śląsku”. Reklama, oprócz nazwisk wynalazcy i sprzedawcy, przyciąga uwagę rysunkiem uśmiechniętej świnki. Inny nasz farmaceuta B. Niemirko w inseracie zamieścił skrócony wywód naukowy od wyższości wód sztucznych mineralnych nad naturalnymi. Naturalne, zawierają  „małą ilość kwasu węglowego,przez co prędko ulegają zepsuciu”. „Sztuczne wody mineralne przygotowują się przez rozpuszczenie w wodzie destylowanej tylko tych wszystkich soli skutecznych, których obecność w wodzie naturalnej została stwierdzona przez ścisłą analizę chemiczną (...) znane powagi lekarskie przyznały w ostatnich czasach wyższość sztucznym wodom mineralnym nad wodami naturalnymi”. Oczywiście, najlepsze w mieście wody produkuje fabryka „Zdrój” prowadzona pod osobistym nadzorem właściciela pana Niemierko. Przyjmijmy na wiarę, że jakość tych wód nie ustępuje winom oferowanym w sklepie Al. NMP 21 przez A. Janowskiego, który „znajomością rzeczy i dobrym prowadzeniem interesu, w krótkim czasie pozyskał sobie zapełne zaufanie klijenteli, którą dobrocią towaru i umiarkowanymi cenami coraz więcej zjednywa”.

Jakość miejscowa wyzwalać też może uczucia patriotyczne. „Z chwilą, gdy w kraju istnieje wyższa szkoła kroju i szycia, sprowadzanie toalet i strojów z zagranicy i wywożenie pieniędzy do Wiednia lub Paryża jest nie tylko zbytecznym ale nawet zdrożnym. Najwybredniejszym bowiem wymaganiom sprostać może krojczyni i krawcowa, która ukończyła wyższą szkołę kroku i szycia pod osobistym kierunkiem mistrzyni cechu warszawskiego i laureatki paryskiej akademii, nagrodzonej złotym medalem w stolicy Francji, p. H. Gniewkowskiej”. Szkoła taka mieściła się na rogu II Alei i ul. Dojazd (dziś Piłsudskiego) prowadząc kursy zwykłe i wieczorowe. „Kończącym wyższą szkołę p. H. Gniewkowskiej wydaje się patenty lub dyplomy paryskie, a co najważniejsze daje się do ręki byt i utrzymanie zapewnione”. Owe sukcesy paryskie nie musiały być tylko reklamą. W październiku 1937 r odnotowano wielki sukces częstochowianina w stoli Francji; fryzjer Wacław Berghauzen, prowadzący zakład w kamienicy Al. NP 24, zdobył 13 miejsce ( najlepsze wśród Polaków) , na międzynarodowym konkursie, w którym uczestniczyło 4 tys osób ( ponad 1000 Francuzów, 450 Niemców, 45 Polaków).

Reklama uwypukla cechy oczekiwane przez klientów. Ze starych inseratów wyłania się ideał kupca i przedsiębiorcy: człowieka wykształconego, doświadczonego, uczciwego i sumiennego, własnym imieniem gwarantującego „dobroć towaru”, umiarkowanymi cenami i wysoką jakością  jednającego sobie odbiorców. Ta troska o dobre imię uwidaczniała się także w aktywnym uczestnictwie we wszelkich społecznych działaniach, zwłaszcza na rzecz pomocy biedniejszym. Manifestując w ten sposób wierność chrześcijańskim (judaistycznym) zasadom, budowa dodatkowo image rzetelnego kupca.

Oby się wróciły owe obyczaje, bo dziś człowiek nie wie co i nie wie od kogo kupuje....

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa