Historie Jarosława Kapsy. Opowieść 23

ŻYDOWSCY FASZYŚCI - W czerwcu 1933 roku sąd warszawski zdecydował o zmianie nazwiska żydowskiej rodziny. Domagał się tego kupiec Mojżesz Hitler występując także w imieniu swoich synów Ajzyka i nieletniego Nuty.

Przez swoje feralne nazwisko młody Ajzyk Hitler stracił narzeczoną i dobre imię kupieckie. Sąd nie miał wątpliwości, rodzina warszawskich Hitlerów mogła stać się rodziną Hillerów... Tak samo wątpliwości nie miał sąd częstochowski uznając w tym samym czasie, że wypowiedziane w ferworze kłótni słowa: „Ty, Hitlerze...” są formą zniewagi.

Adolf Hitler był od stycznia kanclerzem Rzeszy, a wspomniane wyroki świadczyły o jego niskiej popularności w Polsce. Można tu dodać: w czerwcu 1933 r niechęć do Hitlera łączyła szerokie kręgi społeczne: polskich narodowców, socjalistów, piłsudczyków i ogół ludności żydowskiej. A nie była to sprawa prosta. Pomijając Polaków, nawet społeczność żydowska przyjęła nasze zwyczaje: gdzie dwóch Żydów tam trzy partie polityczne.

Jedność żydowską dostrzegali jedynie powojenni filosemici lub przedwojenni antysemici. Podczas posiedzenia częstochowskiej Rady Miasta (październik 1936 r.) mógł radny Goldberg zauważyć z przekąsem, że programem Klubu Narodowego jest Żyd i gdyby Żyda nie było nie byłoby programu narodowców. Nie precyzował jednak, który Żyd... Dla „patriotycznych narodowców” Żyd był komunistą, dla komunistów Żyd to krwiopijca-kapitalista, dla ortodoksyjnego Żyda komunista to renegat gorszy od Żyda nawróconego na katolicyzm...

W końcu maja 1936 (Goniec Częstochowski nr 126 z 1.06.1936) przybył do Częstochowy Włodzimierz Żabotyński. Był on już legendą syjonizmu, organizatorem pierwszych żydowskich oddziałów zbrojnych (Legion Żydowski walczący pod Galipoli w czasie I wojny światowej), porównywanym z Piłsudskim. Uwięziony po wojnie przez Anglików, wyrzucony przez nich z Palestyny (Ziemi Izraela), w latach 30-tych przemierzał Europę, odwiedzając często Polskę, by tworzyć ruch na rzecz odzyskania historycznej Ojczyzny. Skłócony z głównym nurtem syjonistycznym, postawił na młodzieńczy fanatyzm.  Założona przez niego organizacja młodzieżowa Brit Josef Trumpledor (ku czci bojowca poległego w 1920 w walce o żydowski Izrael), zwana Betar (Bejtar), była federacją bojówek przypominających włoskich i niemieckich faszystów. Podobne do mundurów SA były  „betnarowskie” brunatne koszule, brunatno-piaskowe krawaty, guziki z menorami, a nawet forma pozdrowienia – klasyczny „rzymski salut”. Obozy betarowskie miały przygotowywać do zbrojnej walki, dyscyplina i uzbrojenie pozwalały na wykorzystanie bojowców jako samoobrony przy wiecach syjonistycznych. Czasami ta samoobrona miała czynny charakter, atakując i rozpędzając wiece politycznych przeciwników z „Bund”, „Poalej Syjon” czy Mizrachi. W Częstochowie betarowcy działali oficjalnie od 1930 roku jako Związek Żydowskiego Harcerstwa im. Trumpledora, tworzyli też silną frakcje w działającym w szkołach syjonistycznym harcerstwie „Hechaluc”.

Zeew Włodzimierz Żabotyński przybył do Częstochowy pociągiem w ostatnim dniu maja, o godz. 20.10. Na dworcu oczekiwał go tłum zwolenników, w tym ustawione w szyku bojówki Betaru w brunatnych koszulach. Siła ta nie odstraszyła przeciwników, młodzi Bundowcy ( w prasie określeni jako wyrostki) obrzucili wodza burakami i jajkami. Osłaniany przez pretorian wódz umknął taksówką do hotelu „Kupieckiego” w II Alei. Po odpoczynku, o 22. 30, w kinie Luna, wygłosił odczyt o walce za Erec Israel. Zebranych było ponad 800 ludzi, z żywym oddźwiękiem spotkał się apel o zbiórkę pieniędzy na szpital w Jerozolimie im. Józefa Piłsudskiego.

Piłsudski, tak za życia jak i po śmierci, otoczony był kultem nie tylko przez „betarowców”. Bez względu na rzeczywisty jego stosunek do Żydów (a był on typowy dla litewskiego szlachcica) widziano w nim obrońce i opiekuna. Propaganda antysemicka powielała stereotyp „tchórzliwego Żyda”, który nie jest zdolny do walki o swoje prawa; prasa endecka wyliczała ilu Żydów zdezerterowało w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Fakt zatem, że w Legionach Piłsudskiego oficerami byli Żydzi, że zajmowali oni z rozkazu Marszałka wysokie stanowiska w armii, był dla wspólnoty żydowskiej budującym argumentem.

W Krakowie w latach 1932 -39 dowódcą 6 Dywizji Piechoty był żydowskiego pochodzenia generał Bernard Mond (1884-1957). Cóż z tego, że generał  nie chodził do synagogi ( przeciwnie – na czele swoich oddziałów uczestniczył w mszach w kościele Mariackim świętując koniec manewrów czy inne uroczystości dywizyjne); ale był Żydem, którego – według powtarzanych pogłosek – osobiście Marszałek na złość antysemitom awansował. Gen Mond czy gen Mieczysław Norwid – Neugebauer, byli dla ogółu przykładem przekreślającym krzywdzący stereotyp. Nawet wzrost antysemityzmu w szeregach piłsudczykowskiej oligarchii nie zmienił tej sympatii do samego Marszałka. Polityka „żydowska” w czasach marszałka Rydza – Śmigłego przejmowała endeckie treści wykluczające możliwość asymilacji Żydów. Jednak postulowany cel – usuniecie wspólnoty żydowskiej poprzez wspieranie jej emigracji, był zbieżny z nastrojami syjonistów.

W kryzysie dominował pogląd, że Polska jest za mała by pomieścić wszystkich. Emigracja kilku milionów Żydów pozwoliła by oddać Polakom handel i administracje, przemysł, kulturę i naukę... Byłoby miejsce dla powracających z emigracji 4 mln rodaków. Minister Spraw Zagranicznych Józef Beck poważnie sondował francuskiego sojusznika w sprawie kolonii żydowskiej na Madagaskarze, uzyskał w tym wsparcie od szanowanego rabina warszawskiego Mojżesza Schorra. Z dyskretnego wsparcia wojska korzystali „betarowcy” Żabotyńskiego. Stosunki dyplomatyczne z Wlk. Brytanią uniemożliwiały otwartą pomoc, lecz tajemnicą poliszynela były liczone w tysiącach złotych „zapomogi”wypłacane przez II Oddział Sztabu Generalnego, przekazywana broń z demobilu, czy udostępnianie terenów wojskowych na ćwiczenia bojówek syjonistów-rewizjonistów.

Szkolenie bojowe maskowano pod różnorodnymi hasłami. W 18 stycznia 1933 r w częstochowskim Spółdzielczym Banku Rzemiosła Aleja NMP 10 odbyło się zebranie organizacyjne legionu im. Berka Joselewicza. Postać patrona symbolizował udział zbrojny Żydów w powstaniach niepodległościowych. Celem organizacji było wychowanie fizyczne i przysposobienie obronne młodzieży żydowskiej, a w tym przede wszystkim ugruntowanie propaństwowego patriotyzmu. Do inicjatorów legionu należeli: major Brant z 7 DP oraz znani działacze gminy żydowskiej  Jasinowski, Meisler, Abramowicz... W podtekście tego pomysłu wskazywano, że taka forma zajęć dla młodzieży żydowskiej może odciągnąć ją od niebezpieczeństwa uwiedzenia ideologią komunistyczną.

Powróćmy jednak do wizyty wodza Żabotyńskiego. Uzupełnieniem klimatu tego spotkania może być relacja Icchaka Borensztajna, dziennikarza „Momentu”, zamieszczona na portalu „Moja żydowska Warszawa” (www.varsche.org.pl), o liderze  Betnaru.  „Z fantastyczną punktualnością Żabotyński nadsyłał do redakcji swój cotygodniowy artykuł do piątkowego wydania "Momentu". Było bez różnicy, czy przebywał w Londynie, Paryżu lub w Szwajcarii – artykuł przychodził w każdą środę punktualnie o godzinie jedenastej rano. (...) Nie wiem, czy był na świecie żydowski polityk lub przywódca partyjny, który miałby tak wielu wrogów, jak Żabotyński. Nienawidzili go: bundowcy, folkiści, wszelkiej maści lewicowi syjoniści, a później, kiedy Żabotyński odszedł ze Światowej Organizacji Syjonistycznej i założył Nową Organizację Syjonistyczną, jego politycznym wrogami stali się również syjoniści ogólni i partia "Mizrachi". (...) Żabotyński był o tym dobrze poinformowany, ale wiedział też, że jego artykuły w piątkowym "Momencie" będą czytane przez dziesiątki tysięcy Żydów nie tylko w Polsce, lecz również na całym świecie.

Nie było też tajemnicą, że "faszysta" Żabotyński miał bez liku wielbicieli, którzy widzieli w nim rzetelnego człowieka i odważnego bojownika o ideę, w którą wierzył wiarą zupełną, uważając, że tylko ona prowadzi do oswobodzenia Żydów z Diaspory. (...) również wśród prostych Żydów niemało było takich, którzy w Żabotyńskim upatrywali żydowskiego geniusza. a był to zaiste człowiek nieprzeciętnie uzdolniony: mistrz słowa, jak i pióra. Nikt, prócz Żabotyńskiego, nie umiał przyciągnąć czterotysięcznego tłumu, który w upalną sobotę wypełniłby po brzegi duszne wnętrze warszawskiego cyrku... (...) Tym razem jednak, pod koniec lata 1936 roku, przyjazd Żabotyńskiego do Warszawy wywołał niezwykłe poruszenie: przy ul. Tłomackie  wrzało; w bundowskim "Fołks-Cajtung" zagotowało się (gazeta zaczęła właśnie dosadnie występować przeciwko "szkodnikowi" Żabotyńskiemu); "Hajnt" , organ Organizacji Syjonistycznej, nie pozostawał w tyle. (...) Chodziło o wcale nieproste zagadnienie, zamknięte w słowie: "ewakuacja". Żabotyński przybył z planem wobec rządu polskiego, żeby ten był pomocny w wyprowadzeniu części Żydów z Polski do Erec Israel. i rzeczywiście, wkrótce ukazał się oficjalny komunikat Polskiej Agencji Telegraficznej, opublikowany również przez wszystkie żydowskie i polskie gazety, że: "Żabotyński został przyjęty przez ministra spraw zagranicznych Józefa Becka na dłuższej audiencji". i chociaż nie podano w tym komunikacie żadnych szczegółów, w "Momencie" było wiadomo, o co chodzi...” 

Nie dziwmy się więc, że w Częstochowie przywitaniu towarzyszyły podobne kontrowersje, wyrażane rzucanymi jajkami i burakami. Plan Żabotyńskiego by 1,5 mln polskich Żydów ewakuować do Palestyny był niezwykły... oznaczał porzucenie przez wspólnotę swoich domów, fabryk, sklepów, szkół, rozstanie z rodzimym krajobrazem i tułaczkę w nieznane, piaszczyste obszary Bliskiego Wschodu. Plan godny Mojżesza...

Nikt w 1936 r nie mógł wiedzieć, że innego wyjścia już nie było. Spodziewano się po Hitlerze najgorszych rzeczy: pogromów, rabunku majątku, ograniczenia praw osobistych. Ale nikt nie przypuszczał, że środku Europy możliwe będzie ludobójstwo całego narodu.

dla cz.info.pl Jarosław Kapsa