Niezdrowe, za to dochodowe...

Pomysły na walkę z palaczami muszą brać pod uwagę bezpieczeństwo konsumentów i swobodne funkcjonowanie gospodarki.

O szkodliwości palenia papierosów nikogo nie trzeba przekonywać. Unia Europejska od lat prowadzi walkę z tym nałogiem. I słusznie, gdyż skuteczne zniechęcanie do palenia papierosów nie tylko pozytywnie wpływa na stan zdrowia populacji, ale także ogranicza koszty związane z leczeniem chorób.

Unia jednak nie zwraca uwagi na to, że nieustannie podnosząc ceny papierosów i wprowadzając coraz to nowe zakazy sprzyja nielegalnemu handlowi wyrobami tytoniowymi oraz rozwojowi tzw. e-papierosów. Gdzie jest zatem złoty środek?

Papierosy na wagę złota
Jednym z kryterium prowadzonej przez państwo polityki jest kwestia jej sprawiedliwości. W przypadku papierosów niekwestionowanym elementem polityki jest ich szkodliwość dla zdrowia oraz walka z uzależnieniami. I pojawia się także trzeci element – znaczne wpływy do budżetu z tytułu opodatkowania używek. Czy nam się to podoba, czy też nie, skoro państwo na tym zarabia nie może zapominać o interesach branży, która w Polsce stanowi ważną dziedzinę w segmencie rolno-spożywczym.

Polska jest największym w Unii Europejskiej przetwórcą tytoniu oraz liderem w produkcji gotowych wyrobów tytoniowych (papierosy i tytoń do palenia). W naszym kraju działa 6 z 31 fabryk tytoniowych, które znajdują się w Europie.

Branża tytoniowa dostarcza budżetowi prawie 20 mld zł rocznie, co stanowi 8 proc. całkowitych wpływów budżetowych. Jest to bardzo duży udział, niespotykany w innych krajach UE.

Koncerny tytoniowe swój złoty okres przeżywały w Polsce w latach 90. ubiegłego wieku. Rosła sprzedaż, ale i wydatki branży na reklamę były niewyobrażalne. Na każdym zakręcie na bilbordach kusiły sympatyczne wielbłądy, przystojni kowboje i atrakcyjne dziewczyny. Wprowadzenie przepisów zabraniających jakiekolwiek reklamy wywołało oburzenie w branży reklamowej, gastronomicznej i handlowej. Pojawiły się nawet głosy, że branża tytoniowa upadnie, a palacze wcale nie porzucą nałogu. Otóż branża tytoniowa przetrwała. Przetrwały koncerny i przetrwali palacze.

W tej dwubiegunowej grze mało kto patrzy na przemysł tytoniowy nie od strony wielkich koncernów i palaczy, za to z punktu widzenia polskich plantatorów tytoniu. Tytoń uprawiany jest w Polsce przez 14,5 tysiąca gospodarstw rolnych, dając w ten sposób stałą lub sezonową pracę blisko 60 tys. osobom. Są to w większości małe, rodzinne gospodarstwa. A ich sytuacja jest cały czas niepewna. Z uwagi na to, że tytoń jest uprawiany przede wszystkim w słabo uprzemysłowionych częściach Polski (na Lubelszczyźnie, Podkarpaciu i w Małopolsce) bardzo często dla plantatorów i ich rodzin brak jest alternatywy zarobkowej. Oprócz grupy plantatorów doliczyć należy również 6 tys. osób zatrudnionych przez fabryki tytoniowe oraz ponad 400 tys. osób pracujących w legalnej sprzedaży wyrobów tytoniowych.

Unijne zakazy
Unia od lat prowadzi walkę z tytoniowym nałogiem. Efektem tych działań były zmiany, które widzimy także w Polsce, m.in. zakaz palenia w miejscach publicznych, wzrost cen spowodowany koniecznością zwiększenia podatku akcyzowego czy napisy ostrzegające na paczkach papierosów.

Jesienią ubiegłego roku byliśmy świadkami kolejnej unijnej ofensywy przeciwko papierosom, polegającej na wprowadzeniu zmian w dyrektywie tytoniowej. Propozycje dotyczyły wprowadzenia zakazu papierosów typu „slim” oraz papierosów mentolowych, jak i zwiększenia oznakowania ostrzegawczego na opakowaniach wyrobów tytoniowych. W Parlamencie Europejskim tak restrykcyjne propozycje mocno podzieliły deputowanych. Część z nich – zdecydowani przeciwnicy palenia – chcą z nim walczyć na wszelkie możliwe sposoby. Drudzy patrzący przez pryzmat gospodarki byli zdania, że nie wiadomo, czy to rzeczywiście zmniejszy liczbę palaczy, ale na pewno wywoła negatywne skutki gospodarcze.

Zakazowi produkowania „mentoli” i „slimów” sprzeciwiała się Polska, która jest największym producentem gotowych wyrobów tytoniowych i drugim co do wielkości producentem tytoniu w UE. Przoduje też jeśli chodzi o popularność papierosów cienkich oraz mentolowych.

Ostatecznie za sprawą polskich eurodeputowanych oraz działań rządu nie został wprowadzony zakaz sprzedaży cienkich papierosów, a papierosy mentolowe są dopuszczone do produkcji i sprzedaży jeszcze przez 6 lat. Pierwotnie była mowa o ośmioletnim okresie przejściowym, jednak na skutek dalszych negocjacji okres ten został skrócony o 2 lata.

Zgodnie z ostatnimi zapowiedziami Polska zaskarżyła ten zapis do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Wedle niego, oznakowanie ostrzegawcze ma zajmować 65 proc. powierzchni paczki. Wprowadzono także minimalne przepisy odnośnie nieuregulowanych dotąd e-papierosów. Będą one dostępne w sklepach, choć kraje będą mogły zaostrzyć przepisy i zdecydować o ich sprzedaży tylko w aptekach.

Rośnie szara strefa
Prawie 14 proc. krajowej konsumpcji papierosów pochodzi z przemytu lub jest podrabiana. Wzrost nielegalnego rynku papierosów w Polsce odnotowano czwarty rok z rzędu. Blisko połowę (49 proc.) nielegalnych papierosów stanowią papierosy podrobione i przemycone do Polski z Białorusi. Nie zawierają ani grama polskiego tytoniu. Z raportu opracowanego przez KPMG analizującego branżę tytoniową w całej Unii Europejskiej wynika, że jeśli papierosy te zostałyby legalnie zakupione w Polsce, wpływ do budżetu państwa z tytułu podatku akcyzowego wyniósłby ok. 685 mln euro, czyli ok. 2,84 mld zł.

Do tego dochodzi nielegalny tytoń, który jest importowany np. z Chin. Stanowi to 11 proc. krajowej konsumpcji. Szacuje się, że łączna wielkość nielegalnego rynku wynosi ok. 25 proc., co powoduje straty w budżecie ok. 5 mld zł.

Spadek w sprzedaży legalnych papierosów był najprawdopodobniej spowodowany wzrostem cen papierosów, które wymusza na Polsce UE. Polska została zobowiązana do podwyższenia akcyzy do stawki minimum 90 euro/ 1 tys. sztuk papierosów do 2018 roku. Wymóg ten Polska wypełniła z początkiem bieżącego roku, czyli 4 lata przed wyznaczona datą. W związku z powyższym i zgodnie z planami resortu finansów niepodnoszenie akcyzy w 2015 roku wydaje się zasadne.

Modne e-papierosy
Od kilku lat mamy do czynienia z nowym zjawiskiem. To nagminne używanie w przestrzeni publicznej, szczególnie przez młodzież, tzw. e-papierosów. Dorośli są świadomi, po co sięgają, ale jeśli chodzi o młodzież, mamy obowiązek chronić i zniechęcać ją do wszelkich rodzajów używek. Dlaczego widok 12-13-latków siedzących w galerii handlowej palących e-papierosy nie budzi wzburzenia dorosłych?

Wszyscy sobie tłumaczą, że skoro wyroby te nie wydzielają nieprzyjemnego zapachu, a producenci twierdzą, że także nie szkodzą, to tak jest. E-papierosy nie wytwarzają substancji smolistych i tlenku węgla. Ale pojawiające się badania są sprzeczne. Nie ma badań potwierdzających brak szkodliwości używania substancji chemicznych zawartych w e-papierosach, a ostatnie badania przeprowadzone przez naukowców m.in. Śląskiego Uniwersytetu Medycznego wskazały, że aerozole z e-papierosów zawierają toksyczne i rakotwórcze związki.

E-papierosy działają jak inhalatory. Wyrażenie „palić” jest w ich kontekście tylko przenośnią, bo do żadnego spalania nie dochodzi, nie ma też ognia. Po naciśnięciu guzika następuje podgrzanie nikotynowego (najczęściej) płynu, zwanego liquidem, który zamieniony w parę wodną trafia do płuc użytkownika.

Pojawiają się też opinie, że lepiej by dziecko paliło e-papierosy, niż sięgało po innego rodzaju używki. Czy jednak ów młody człowiek nie będzie chciał spróbować czegoś więcej? Tę kwestię pozostawiam specjalistom od uzależnień.

W Polsce nie obowiązują żadne regulacje ograniczające dostęp do elektronicznych papierosów. Co więcej nie są objęte podatkiem akcyzowym tak jak inne używki. Jak najszybciej należałoby wprowadzić zakaz ich używania w miejscach publicznych i przede wszystkim zakazać sprzedaży nieletnim.

Ministerstwo Zdrowia planuje wprowadzić przepis, wedle którego wyroby zawierające nikotynę, a nie będące wyrobami tytoniowymi, byłyby rejestrowane jako produkty lecznicze. Rejestracja tych wyrobów, zgodnie z odpowiednimi przepisami prawa, spowoduje ich kontrolę i odpowiedzialność dostawców, a równocześnie ureguluje sposób dystrybucji i dostępność tylko dla osób pełnoletnich. Co będzie także skutkowało znacznym wzrostem cen, m.in. poprzez procedurę rejestracji.

Obawy przed e-papierosami pojawiają się nie tylko w Polsce. W kwietniu Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) zaproponowała wprowadzenie zakazu sprzedaży e-papierosów osobom nieletnim. Uzasadnia to zbyt częstym sięganiem przez młodzież po te produkty, których skutki długoterminowego oddziaływania na zdrowie nie są znane.

Tytoniowa ekonomia
Branża tytoniowa budziła i nadal budzi wiele kontrowersji i sprzecznych odczuć. Do tematu papierosów trzeba podejść zdroworozsądkowo. Unijne pomysły na dalszą walkę z palaczami muszą brać pod uwagę zarówno bezpieczeństwo konsumentów, jak i swobodne funkcjonowanie gospodarki.

Liczne przepisy prawne skierowane przeciwko papierosom na pewno realizują swój cel, jakim jest zniechęcanie do palenia. Z drugiej strony rośnie pokusa do rzeczy zakazywanych lub zakazanych. Taka jest ludzka natura. Im bardziej zabronione, tym bardziej kuszące.

Kto będzie chciał, i tak sięgnie po papierosy. Ale nie można zapominać, że uprawa tytoniu, produkcja i handel papierosami generują setki tysięcy miejsc pracy oraz przynoszą miliardy złotych do budżetu państwa.

Najbardziej narażona na wszelkie zaostrzenia przepisów jest grupa plantatorów, dla której nie ma sensownej alternatywy. Jest to sprawa szczególnie istotna dla Polski, w której najsilniej kwitnie handel nielegalnymi wyrobami z uwagi na sąsiedztwo z krajami spoza UE. A jeśli nadal będą wprowadzane restrykcje bijące w polską branżę tytoniową, wówczas zagraniczne koncerny przeniosą produkcję poza UE. Czyli tam, gdzie jest tańsza siła robocza, a i tytoniu jest pod dostatkiem.

cz.info.pl; źródło: Instytut Obywatelski